webnovel

Historia zimnego cesarza (PL)

[18+ rozdziały] Sporo okrucieństwa, zimny bohater, realistyczne sceny :D Historia tajemniczego chłopca, którego okrutny świat kultywacji zmienia w wielkiego zimnego Cesarza.

Guban · Fantasi
Peringkat tidak cukup
9 Chs

Ucieczka

Trzymając nóż w zamkniętej dłoni tak by strażnicy go nie zauważyli zaczął myśleć: " Muszę na początku pozbyć się strażnika na przeciwko jednym ruchem, żeby nie mógł mnie zatrzymać gdy będę próbował uciec z powozu. Następnie okaleczę tego kutasa po mojej lewej stronie, wyskoczę z powozu i dam nura do rzeki." - zastanawiał się patrząc na rzekę i odkrył że już są prawie w połowie mostu.

W jednej chwili dał nura ręką do przodu przecinając gardło strażnikowi, który siedział naprzeciw niego. To było jego pierwsze zabójstwo, czas dla niego spowolnił dokładnie widział twarz strażnika. Na początku jego wyraz twarzy pokazywał zaskoczenie, potem przerażenie a pod koniec smutek. Dla 12 letniego chłopca mimo, że jego psychika była silna był to szok. Na szczęście adrenalina zrobiła swoje a Yangyou robił to co zaplanował.

"Kurwa!!"- krzyknął strażnik patrząc jak dziecko zabije jego kolegę a następnie wzrok chłopca pada na niego. Gdy nóż zbliżał się do jego szyi automatycznie zasłonił się ręką a nóż zrobił głęboką szramę aż do kości.

Weteran widząc co się dzieje myślał, że śni, nigdy nie myślał że zwykły śmiertelnik w wieku 12 lat, którego nazywał dziewczynką zabije jego podwładnego i rani drugiego. Szybko wstał z ławki i zaczął biec w stronę chłopca. Yangyou wiedział, że po wyeliminowaniu dwóch zagrożeń jak najszybciej musi uciec z jadącego powozu i skoczyć do rzeki tak jak planował. Kątem oka widział ruch za sobą i wiedział ze trzeci strażnik już go goni. Szybko więc dobiegł do końca wozu, zeskoczył z wozu intensywnie się turlając.

Kiedy wstał i obejrzał się widział, że strażnik również zeskoczył i że jest około 7 metrów za nim. Mimo, że dzieliło go tylko 10 metrów do rzeki, był cały poobijany a stare rany otworzyły się po wyskoczeniu z pędzącego wozu. Nie myślał nawet przez chwile i zaczął pędzić w stronę rzeki niczym dzikie stworzenie. Za sobą czuł obecność, która go goni i zbliża się z każda sekundą.

Gdy był krok od wskoczenia do nurt dzikiej rzeki nagle poczuł, że coś złapało go za kołnierz i mocno podniosło a zrobił to z taką łatwością jakby podnosił śmieci do wyrzucenia.

"Puszczaj!"- krzyknął i obracając głowę zobaczył, że weteran patrzy na niego jak by chciał go zmiażdżyć. Z oczami pełnymi determinacji ciął rękę mężczyzny która go trzymała nożem a jego 2 palce strażnika odpadły a on rzucił się do wody. Spadając miał tylko jedną myśl przeżyć. Widział że gdyby z tej wysokości spadł na kamień umarł by na miejscu.

"Ty marna kupo gówna! Zapłacisz mi za to!- wykrzyknął trzymając się za rękę, której brakowało dwóch palców. Potem spojrzał i zobaczył chłopca, który skaczę w dół i znika w wodzie jak kamień, który idzie na dno.

Gdy wpadł do wody zapadł się jakieś 5 metrów w głąb i machał rękoma i nogami żeby wypłynąć na powierzchnie, ale prąd był tak silny, że nie było to łatwe zadanie. Płynął wraz z prądem rzeki i po minucie udało mu się wypłynąć na powierzchnie. Obrócił się chcąc zobaczyć most ale sceneria już się zmieniła i nigdzie nie było mostu.

"Zawiadom właściciela niewolnika, że ten zbiegł zabijając jednego ze strażników i raniąc dwóch, musimy znaleźć tego gnojka" - krzyknął do drugiego strażnika

W miedzy czasie Yangyou w końcu udało mu się złapać dużej kłody drewna płynącej na powierzchni. Nie był pewien jak daleko będą go szukać więc postanowił płynąć jak najdalej się da. "Trhhh" było słychać uderzenie i głos łamiącej się kości. "ahhh!! Jebane skały kurwa"- wykrzyknął ze zdenerwowania. Po kilku minutach mimo ze był ostrożny znowu uderzył w skałę tym razem droga nogą i tak po kilku minutach zobaczył, że rzeka się kończy a widać tylko urwisko (wodospad).

"Lepiej być nie mogło"- uśmiechnął się ze swojego losu i po krótkiej chwil zaczął spadać w dół wraz z wodą.

Ma Xianmei wyszła wczesnym rankiem zbierać zioła lecznicze potrzebne do leczenia i produkcji pigułek alchemicznych. Przeszła przez gęsty las i doszła do brzegu rzeki gdyż to tam najczęściej rosną potrzebne zioła. Niestety nie mogła niczego dziś znaleźć, więc postanowiła pójść z brzegiem rzeki licząc, że uda jej się coś znaleźć. Rozglądając się nagle zobaczyła, że coś dziwnego leży na brzegu rzeki.

"Co to może być?" - zastanawiała się podchodząc coraz bliżej. Gdy była w odległości około 20 metrów rozpoznała, że to co uważała za coś dziwnego jest człowiekiem a dokładniej dzieckiem. Gdy podeszła bliżej aby się przyjrzeć zobaczyła piękną twarz dziecka z srebrnymi włosami i filetowymi oczami. Nigdy nie widziała piękniejszej osoby w całym swoim życiu a przez jej rodziną wioskę przechodzi całkiem sporo różnych osób. Na całym jego ciele było wiele ran a jago nogi wyglądały na połamane. Na ciele było wiele siniaków i zadrapań. Na rękach miał ciężko wyglądające kajdany. Gdy to zobaczyła od razu podbiegła do niego i włożyła mu do ust tabletkę uzdrawiająca a następnie pobiegła do wioski by prosić o wsparcie gdyż samej ciężko było by jej transportować chłopca do domu, gdyż jest dopiero na pierwszym poziomie hartowania ciała a jej siła nie różni się zbytnio od dorosłego śmiertelnika.

Biegła przez las szybciej niż kiedykolwiek gdy po jakimś czasie w oddali było widać jej wioskę, która była otoczona drewnianymi palisadami z jedna wieżyczką służącą do obserwowania otoczenia wokół wioski. Wbiegła do wioski przez bramę i pobiegła prosto do domu.

"Ojcze! Ojcze!" - zawołała wchodząc do domu. "Co się stało moja córko? - zapytał z niezadowolonym wyrazem twarzy. "Znalazłam chłopca na brzegu jeziora całego w ranach, proszę ojcze uratujmy go" - wykrzyczała pospiesznie czekając na odpowiedź ojca. "Czy nie mówiłem Ci córko, że ten świat nie jest taki dobry jak Ci się wydaje? Kiedy się nauczysz, że nie możesz pomagać każdemu kogo spotkasz.- odpowiedział zdenerwowany. "Błagam Cię ten ostatni raz zrób to dla swojej córki" - błagała a łzy spływały jej po polikach.

"W porządku już" - odpowiedział z westchnieniem. Zabrał ze sobą prosty wózek do pchania i powiedział córce, żeby prowadziła go.

Gdy dotarli do chłopca i Ma Fang zobaczył go aż zmarszczył brwi na widok jego ran. Podszedł do niego i zbadał go a będąc alchemikiem a zarazem lekarzem w wiosce zdał sobie sprawę co ten chłopiec musiał przejść, gdyż ciało było dla niego jak książka o człowieku a książka o tym chłopcu była długa i bardzo smutna. Potem dopiero sobie zdał sprawę, że chłopak w rzeczywistości na rękach ma kajdany i to nie byle jakie kajdany a kajdany wojskowe. Przestraszył się na samą myśl o ilości problemów, które może ten młody człowiek spowodować. Mimo to ciekawość i prośba córki sprawiła, że załadował chłopca na wóz i zaczęli kierować się w stronę wioski.

- Ojcze i jak? Myślisz, że zdołasz go uzdrowić? - zapytała

- Twój ojciec da rade w końcu jestem najlepszym alchemikiem w tym regionie - odpowiedział dumnie z uśmiechem.

- Wiem ojcze w końcu jesteś najlepszy - odpowiedziała uśmiechając się

Gdy w oddali było widać już wioskę założył czarną tkaninę na chłopca, żeby nie wzbudzić zainteresowanie innych mieszkańców wioski. Po tym jak przejechali przez bramy wioski udali się prosto do domu. Wezwał kilku służących by pomogli mu wnieść chłopca do domu a następnie wziął kilka maści i pigułek i zaczął leczenie. Dał mu kilka specjalnych pigułek, żeby wyleczyć obrażenia wewnętrzne a następnie zszył liczne rany. Potem nasmarował nogi specjalną maścią przyspieszającą regeneracje by połamane kości mogły szybciej się zrosnąć.

W tym momencie Yanyou śnił o pięknej kobiecie, której długie srebrne włosy unosiły się na wietrze podczas ucieczki przed licznymi żołnierzami. Uciekała ona przez las lecąc na mieczu i od czasu do czasu walcząc z żołnierzami. Najdziwniejsze było to, że obraz był zamazany a on czuł się tak jak by faktycznie tam był. W tym momencie obudził się i poczuł jak coś przekuwa jego skórę w wielu miejscach otworzył oczy by zobaczyć nad sobą mężczyznę w średnim wieku a następnie znowu zemdlał.