webnovel

Tensura: Boski Bazyliszek

16 letni chłopak miał dość nieciekawe życie rodzinne i towarzyskie przez co zdecydował że popełni samobójstwo. Gdy umarł po chwili zorientował się że może otworzyć oczy, kiedy je otworzył był zdezorientowany ponieważ zamiast świata spowitego ogniem przywitała go kompletna pustka. Ale zdezorientowanie odrazu zostało zastąpione lekkim podekscytowaniem gdy dowiedział się w jakim świecie się znalazł. Uwaga ważne❗️ Mc nie będzie jakimś bohaterem który walczy w imię sprawiedliwości czy czegoś podobnego. ❗️w książce występuje ostry dobór słownictwa. Czytając proszę pamiętać że nie mam ona na celu kogokolwiek obrazić.❗️ ❗️każda postać należy do jej twórcy poza tymi które sam wymyśliłem (ps. Jest to cięższe niż myślałem) ❗️Pierwsze rozdziały nie będą jakimiś arcydziełami ale proszę się nie zniechęcać, powiem z własnego doświadczenia że jeżeli początek jest lekko słaby to nie znaczy że cała reszta też jest słaba. ❗️Żadne z zdjęć użytych w książce nie należy do mnie, więc jeżeli autor chce żebym je usunął proszę mnie o tym powiadomić.

WolffunTW · Anime et bandes dessinées
Pas assez d’évaluations
18 Chs

Świat i pojawienie się słodkości

(Pov 3)

Podczas gdy nasz mc siedział i oglądał jak Veldanava tworzy multiwersum, w pokoju z stołem, znanym jako miejsce gdzie zbiera się rada Bogów toczyła się dyskusja na jego temat.

„Co powinniśmy zrobić z tym wężem" zapytała arogancko kobieta z wachlarzem.

„Według raportu Azjona ten wąż jak go nazywasz mógłby cię bardzo łatwo zmiażdżyć jak nic nieistotnego robaka" powiedział Jihagan.

„Zamknij się staruszku, nikt nie ma ze mną szans" powiedziała wyniośle.

„Zamknij się Malty" powiedział mężczyzna z toporem.

„A więc co wiemy na temat tej istoty?" Zapytała Vanessa (kobieta w kapturze)

„Obecnie wiemy że jest bardzo silna i jest starszym bratem smoka króla gwiazd Veldanavy" powiedział Jihagan.

„Znamy jego imię?" zapytał chłopak wyglądający na 18 lat.

„Według raportu Azjona przedstawił się jako Velzadaross"

„A więc co z nim robimy?" Zapytał blondyn.

„Proponuję zostawienie go narazie w spokoju i nieprowokowanie" powiedziała kobieta w okularach.

„Zgadzam się z Ises" powiedział Jihagan.

„Dotyczy to zwłaszcza ciebie Malty" powiedziała Ises patrząc na kobietę z wachlarzem.

„Tch" prychnęła Malty.

„Dobra, na razie to wszystko, jak ktoś będzie miał jakieś dodatkowe informacje na temat Velzadarossa niech przekaże je reszcie" powiedział Jihagan kończąc spotkanie.

<150 lat później>

(Mc Pov)

Minęło już 150 lat od kiedy Veldi zaczął tworzyć multiwersum. Przez ten czas często rozmawialiśmy i trochę mu o sobie opowiedziałem co sprawiło że zbliżyliśmy się do siebie tak bardzo że łatwo można by było nazwać nas prawdziwym rodzeństwem.

Mimo że czasem byłem chłodny w jego kierunku Veldanava się tym nie przejmował co mnie lekko uszczęśliwiło. Czasami gdy rozmawialiśmy moja ciemniejsza strona na chwilę pokazywała się więc przypuszczam że Veldi zorientował się co do mojej drugiej strony sprawiając że lekko martwiłem się jak na to zareaguje, ale jedyne co powiedział to brzmiało tak: „każdy ma swoje ciemne strony a to że ciemna strona starszego brata jest trochę bardziej brutalna nie obchodzi mnie." Kiedy to usłyszałem byłem tak szczęśliwy że nieświadomie uformował mi się na twarzy szeroki uśmiech.

„BRACIE!"

„UAAA" krzyknąłem wyrwany z myśli przez Veldanave.

„wybacz zamyśliłem się, czego potrzebujesz Veldi" powiedziałem patrząc na stojącego przede mną młodego dorosłego.

„..." bez słowa wpatrywał się we mnie swoimi żółtymi oczami.

„mam coś na twarzy?" Zapytałem wstając z krzesła.

„Nie"

„Okeejj? A więc czego potrzebujesz?"

„Chciałem powiedzieć że skończyłem tworzyć multiwersum a także poprosić o pomoc"

„Gratulacje!" Pogratulowałem mu pocierając przy okazji jego głowę.

„Prosiłem cię żebyś tak nie robił!" powiedział lekko zły.

„Hai, Hai już przestaję." Powiedziałem rozbawiony jego zachowaniem „a więc o jaką pomoc chciałeś prosić?"

„Nie wiem jak tworzyć żywe organizmy i dusze dlatego pomyślałem że poproszę o pomoc starszego brata"

„Rozumiem" powiedziałem i się na chwilę zamyśliłem.

{mógłbym odblokować jego wszechwiedzę ponieważ jego dusza jest już wystarczająco silna ale wtedy by stracił większość swoich emocji.}

[proponuję aby mistrz dał mu to nad czym ostatnio pracował, pomogło by to rozwiązać problem a do tego Veldanava by nie stracił emocji]

{miałem mu to dać trochę później ale jeżeli sytuacja tego wymaga}

Spojrzałem na Veldiego który spokojnie czekał na to co powiem i sprawił że zastanawiałem się od kogo milim przejmie naturę osoby która nie może usiedzieć w miejscu.

Podniosłem rękę i palcem wskazującym dotknąłem czoła Veldanavy dając mu umiejętność która jest połączeniem króla wiedzy Rafael i ograniczonej wersji wszechwiedzy Ateny.

„jest to prezent ode mnie który miałem dać trochę później ale skoro jest to taka idealna okazja postanowiłem dać ci to teraz"

„Co to za umiejętność starszy bracie?" zapytał zaciekawiony Veldi.

„Zapytaj jej." Odpowiedziałem tajemniczo.

Przez chwilę Veldanava wyglądał na zamyślonego ale po minucie rozszerzył lekko zdziwiony oczy co wywołało u mnie lekki chichot.

„Dziękuję bracie" Powiedział rzucając się na mnie i przytulając co wprawiło mnie w zakłopotanie.

Nie wiedząc co zrobić poklepałem go po plecach dalej lekko zakłopotany.

„Skończyłeś już?" Zapytałem dalej przytulającego się do mnie Veldanavy.

„Tak" powiedział odsuwając się z szerokim uśmiechem na twarzy.

„A więc czy teraz dasz radę stworzyć świat który chciałeś?" Zapytałem spodziewając się twierdzącej odpowiedzi.

„Dam radę, jeszcze raz dziękuję"

„Dobrze, a więc chodź stworzymy ten twój świat" powiedziałem.

Veldanava odpłynął ode mnie kawałek i zaczął tworzyć. Przede mną zaczął formować się okrągła planeta cała zrobiona z wody, po chwili zaczął formować się jeden duży kontynent i dwa mniejsze zaraz obok. Veldanava zaczął powoli schodzić na gołą ziemię którą stworzył a ja podążyłem w pewnej odległości za nim. Kiedy dotknął ziemi na wszystkich trzech kontynentach zaczęły powstawać lasy, łąki, rzeki i jeziora. Kiedy na to patrzyłem wszystko wyglądało jak z jakiegoś Anime typu fantasy.

{czekaj, przecież ja jestem w anime fantasy} pomyślałem i zacząłem lekko chichotać.

Kiedy Veldi skończył z tworzeniem lądu podleciał do mnie.

„Starszy bracie, postanowiłem stworzyć system który będzie zarządzał wszystkimi światami które stworzyłem, co o tym myślisz?" powiedział patrząc na mnie.

„Jest to dobry pomysł tylko pamiętaj żeby nie dać mu wystarczającej władzy żeby skrzywdzić ciebie i twoich bliskich gdyby się zbuntował" powiedziałem.

„Rozumiem, a także chciałbym żebyś został administratorem tego świata" powiedział lekko niespokojny tym jak zareaguję.

„...jesteś tego pewien?" Zapytałem unosząc brwi.

„Tak jestem pewien że brat nie zrobi nic co by w jakimś większym stopniu zaszkodziło mojemu dziełu" powiedział Veldi pewnym siebie głosem.

„Skoro tego chce mój młodszy brat to trochę ciężko odmówić" powiedziałem z lekkim uśmiechem i rozczochrałem włosy Veldiego. (A/N  Veldanava ma 170 centymetrów wzrostu a mc ma 195 centymetrów co sprawia że Veldanava sięga do brody mc. zapomniałem wcześniej o tym powiedzieć, przepraszam.)

„Dziękuję za przyjęcie posady administratora" powiedział Veldanava lekko rozdrażniony mim działaniem.

Kiedy lekko rozbawiony zdjąłem rękę z głowy Veldiego ten zaczął tworzyć wcześniej wspomniany system który później będzie znany jako Głos Świata.

{Atena chciałbym żebyś poprawiła wszystkie błędy jakie może popełnić Veldi podczas tworzenia Głosu Świata}

[już się robi mistrzu]

Podczas gdy Veldanava tworzył system ja toczyłem wewnętrzną walkę na temat tego czy miałbym interweniować w późniejszy zamach na życie mojego brata jaki przeprowadzi Głos Świata. Po kilku minutach walki z samym sobą postanowiłem że jeżeli będę mógł go uratować to to zrobię a wrazie gdyby mi się nie powiodło zajmę się milimem. Kiedy spojrzałem na Veldiego zauważyłem że już skończył tworzyć system i przygląda mi się z ciekawością.

„A więc co zamierzasz teraz stworzyć?" Zapytałem go żeby odwrócić jego uwagę.

„Chciałbym stworzyć ludzi o których mi mówiłeś ale zanim to zrobię chciałbym żebyś obiecał mi że ich nie zabijesz"

„Jeżeli mnie nie sprowokują albo zdenerwują to ich nie zabiję, narazie" powiedziałem lekko mrużąc  oczy.

„Dobrze, tyle narazie mi wystarczy" powiedział Veldi zaczynając tworzyć ludzi i inne stworzenia takie jak potwory, zwierzęta, ptaki, ryby, smoki, krasnoludy, wampiry, oni i wiele innych. Stworzył tych istot dość dużą ilość w każdym zakątku świata.

Obserwowałem to wszystko będąc lekko dumny z mojego brata i próbowałem nie przejmować się przyszłością. Kiedy skończył tworzyć istoty podleciał do mojego prawego boku i obserwował razem ze mną różne rasy które zaczynały swoją przygodę na tym świecie.

„Powinieneś stworzyć miejsce do którego będą trafiać zepsute (złe) lub nie odwracalnie uszkodzone dusze" powiedziałem patrząc na Veldiego.

„Jest to dobry pomysł, wybacz mi ale pójdę go teraz zrealizować"

„Idź rób co masz robić, jak będziesz mnie potrzebował to zadzwoń do mnie za pomocą telepatii" powiedziałem machając w jego kierunku ręką.

„Dobrze" powiedział Veldi i teleportował się żeby zrealizować pomysł który mu podsunąłem.

Przez chwilę lewitowałem w miejscu i patrzyłem na niebo które zaczynało robić się pomarańczowe z kilkoma dopiero co tworzącymi się chmurkami, rozejrzałem żeby znaleźć idealne miejsce do siedzenia i zauważyłem wielką górę w której w przyszłości będzie królestwo krasnoludów. Podleciałem do niej i usiadłem na krawędzi najwyższej pułki skalnej jaką mogłem znaleźć, patrzyłem w kierunku oceanu i podziwiałem przepiękną scenę przede mną.

{nawet nie zdawałem sobie sprawy z tego że tęskniłem za tym widokiem.} pomyślałem przypominając sobie moment przed tym jak zginąłem.

{nieważne w którym świecie dalej jest to przepiękne}

#[powiadomienie. Jednostka Velzadaross został najwyższym administratorem świata]# usłyszałem w swojej głowie głos świata który przerwał mi podziwianie widoku.

{fajnie ale KTO PYTAŁ!?}

[mistrzu umiejętność unikalna o nazwie Świat została całkowicie odblokowana i zintegrowana z światem kardynalnym] (A/N jak byś nie wiedział/a tak nazywa się świat stworzony przez Veldanave)

{dzięki za raport Atena} powiedziałem i zacząłem dalej oglądać zachód słońca.

{ten wygląd anime dodaje tej scenie uroku nie sądzisz Atena?}

[zgadzam się ze słowami mistrza, jest to wyjątkowym piękny widok]

Siedziałem tak i patrzyłem dopóki słońce całkowicie nie zniknęło za horyzontem. Idealnie kiedy zniknęło wyczułem pojawiającego się za mną Veldiego.

„Skończyłeś?" Zapytałem dalej patrząc w miejsce gdzie zniknęło słońce.

„Zgadza się" powiedział siadając obok mnie na półce i patrząc w kierunku ludzi którzy zbierali różnego rodzaju owoce do spożycia.

„Ludzie to nie są takie spokojne i dobre istoty za jakie je uważasz" powiedziałem wiedząc gdzie patrzy Veldi i dalej obserwowałem horyzont.

„?" Poczułem na sobie zdezorientowane spojrzenie Veldiego.

„Chciwość u ludzi nie zna granic a w połączeniu z emocjami rodzi niekończące się konflikty które doprowadzają do dużych zniszczeń i śmierci wielu istot."

„A co jeżeli się zabierze im emocje?"

„wtedy nie będzie konfliktów ale za to nikt nie będzie miał wolnej woli, a tego nie chcesz."

„nie chcę" powiedział Veldi.

„W takim razie nie da się nic zrobić z samymi ludźmi" stwierdziłem co sprawiło że Veldanava był lekko przygnębiony.

„Ale możesz zrobić coś żeby sam świat tak bardzo nie ucierpiał podczas ich walk a także coś żeby chociaż co jakiś czas nie walczyli"

„Co mogę zrobić?" zapytał Veldi z nadzieją.

„żeby świat tak bardzo nie ucierpiał możesz stworzyć Królową wróżek która będzie mogła naprawić wszystkie wyrządzone szkody, natomiast żeby co jakiś czas nie walczyli stwórz anioły i demony które będą ze sobą walczyły co sprawi że ludzie będą częściej się najpierw zastanawiali czy to dobry pomysł żeby walczyć między sobą gdy zaraz obok mierzą się dwie potworne siły."

„Czy to zadziała?" Zapytał niepewny Veldanava.

„Częściowo tak, ale demony i anioły nie mogą super często ze sobą walczyć bo może to doprowadzić do uszkodzenia fundamentów świata"

„Rozumiem. Jesteś pewien że królowa wróżek poradzi sobie z zniszczeniami jakie spowodują demony i anioły?"

„W takim razie te większe i poważniejsze uszkodzenia ja naprawię, czy wtedy będziesz spokojniejszy?" Zapytałem patrząc na niego.

„Tak będę wtedy spokojniejszy"

Spojrzałem z powrotem w stronę horyzontu i milczałem przez chwilę.

„Nie musisz się bać o to że ktoś zniszczy twój świat, póki tu jestem nie pozwolę żeby ktoś zniszczył doszczętnie twoją pracę"

„Dziękuję starszy bracie" powiedział wzruszony Veldi i mnie przytulił.

„Chciałbyś zjeść coś dobrego" zapytałem go po chwili ciszy.

„Tak, co tym razem brat stworzy?" zapytał podekscytowany Veldi.

„Tym razem sam ugotuję"

Wstałem i rękoma rozerwałem przed sobą czasoprzestrzeń.

„Chodź, zrobię coś dobrego do jedzenia" powiedziałem do Veldanavy i przeszedłem przez szczelinę.

Wyszedłem ze szczeliny przed wejściem do naszego pałacu a tuż za mną pojawił się Veldi. Złapałem go za ramię i teleportowałem nas do kuchni. Kiedy się w niej pojawiliśmy ja poszedłem w kierunku lodówki natomiast Veldi usiadł przy dębowym stole. Otworzyłem lodówkę i wyjąłem placki tortilli, sałatę, paprykę, ser i ogórki.

Wszystko położyłem na blacie kuchennym i wyjąłem deskę do krojenia i stworzyłem nóż kuchenny. Najpierw na małe plasterki pokroiłam pierś z kurczaka i włożyłem do miski którą też stworzyłem.

Później do plasterków dodałem dwie łyżki sosu sojowego, łyżkę oliwy, pół łyżeczki słodkiej papryki i oregano a także sporej szczypty pieprzu i chili. Włożyłem to do lodówki i pięciokrotnie przyśpieszyłem przepływ czasu w lodówce. Podczas gdy kurczak się marynował, pokroiłem paprykę i ogórki w plasterki i zacząłem kłaść je na placki tortilli razem z serem, sałatą i sosem czosnkowym który stworzyłem. Kiedy wszystkie dziesięć placków było gotowych z lodówki wyjąłem kurczaka i zacząłem go smażyć. Gdy był już odpowiednio usmażony nałożyłem go na placki i zwinąłem całość w walec z dziurą po jednej stronie. Nałożyłem po pięć na dwa talerze, podałem jeden talerz Veldiemu i usiadłem naprzeciwko niego z własną porcją. Veldanava patrzył przez chwilę na tortille z ciekawością, wziął jedną z talerza i ugryzł.

„To jest przepyszne!" powiedział z gwiazdami w oczach.

Lekko uśmiechnąłem się na jego zachowanie i zacząłem jeść swoją porcję. Gdy ja zjadłem trzy tortille Veldi już skończył swoje i wpatrywał się w swój talerz. Spojrzałem na niego i posunąłem mu mój talerz lekko śmieję się z jego zachowania. Kiedy Veldi zobaczył co robię spojrzał na mnie jak na jakiegoś zbawiciela i zaczął pochłaniać pozostałe dwie tortille co wywołał u mnie jeszcze większy śmiech. Po chwili skończył jeść i spojrzał na mnie.

„Pójdę teraz i stworzę te istoty o których mówiłeś, a także czy miałbyś coś przeciwko gdyby wymiar w którym jesteśmy był zamieszkany przez anioły?" Powiedział Veldi.

„Nie mam nic przeciwko, ale zanim pójdziesz chciałem zapytać czy masz wystarczającą ilość energii Turn null?"

Veldanava odwrócił ode mnie wzrok i zaczął lekko pogwizdywać.

„Achh" westchnąłem.

„Trzymaj, ale nie twórz jeszcze demonów i aniołów poczekaj aż świat się ustabilizuje." powiedziałem przekazując mu trochę energii Turn null której mam nieskończone zapasy.

„dobrze i dziękuję starszy bracie" powiedział z wdzięcznością.

„Nie ma sprawy" powiedziałem machając ręką i wstając od stołu.

„Jeżeli będziesz mnie potrzebował to znajdziesz mnie w moim pokoju albo na wcześniejszej półce skalnej." Powiedziałem idąc w kierunku drzwi.

„Dobrze" usłyszałem za sobą gdy wyszedłem za drzwi.

Zacząłem powoli iść w kierunku mojego pokoju nie myśląc o niczym szczególnym. Kiedy dotarłem do drzwi poczułem że w świecie kardynalnym za niedługo narodzi się nowy prawdziwy smok.

'Starszy bracie zaraz narodzi się nasza młodsza siostra, chodź szybko' powiedział Veldanava poprzez telepatię.

'Zaraz będę' przekazałem mu i rozerwałem przed sobą przestrzeń. Przeszedłem przez szczelinę i pojawiłem się na jednym z mniejszych kontynentów który był teraz całkowicie pokryty lodem a przede mną stał Veldi patrząc na białe jajko z łuskami. Podszedłem do niego i zauważyłem że jajko ma się zaraz rozbić.

{więc zaraz narodzi się Velzard, czekaj jak tak teraz o tym myślę to moje imię jest podobne do jej}

[...]

{no cóż mówi się trudno} pomyślałem wzruszając ramionami.

Skupiłem się z powrotem na jajku idealnie w momencie gdy się rozbiło a z środka wyszedł mały biały smok z dużymi żółtymi oczami. Spojrzała na nas z ciekawością i spokojem.

„Cześć na imię mam Veldanava a ten obok mnie to Velzadaross i jesteśmy twoimi starszymi braćmi" przedstawił nas Veldanava.

„Jak ją nazwiemy starszy bracie?" zapytał mnie Veldi.

„A co powiesz na Velzard?" Powiedziałem spoglądając na małego smoka.

„Brzmi świetnie" powiedział i spojrzał na białego smoka „od dzisiaj nazywasz się Velzard biały lodowy smok"

Velzard zaczęła świecić na żółto i przemieniła się w małą 4 letnią, biało włosom dziewczynkę z niebieskimi oczami ubraną w biało-niebieską sukienkę.

{ale ona jest słodka!} pomyślałem podchodząc do niej i biorąc ją na ręce przy okazji sprawiając że lekko zachichotała.

{ona jest za słodka!} pomyślałem dostając prawie zawału od słodkości którą miałem na rękach.

„cześć starszy bracie Velzadaross" powiedziała do mnie i spojrzała na Veldiego „cześć starszy bracie Veldanava"

„Wystarczy jedyni jak nazwiesz mnie bratem, nie musisz mówić imienia" powiedziałem do małej paczuszki słodyczy.

„Dobrze, ale czy z starszym bratem Veldanavą wszystko dobrze?" powiedziała.

Spojrzałem tam gdzie wskazuje żeby zobaczyć leżącego na ziemi nie ruszającego się Veldiego z błogim wyrazem twarzy.

{a więc nie wytrzymał jej słodyczy} pomyślałem.

„Tak wszystko będzie z nim dobrze po prostu jesteś tak słodka że zemdlał" powiedziałem wywołując mały chichot u Velzard.

{Ateno czemu Velzard jest dzieckiem a Veldanava nie był?}

[ponieważ Veldanava urodził się jako boska istota przez co miał już dorosłą duszę a Velzard będzie musiała dorosnąć jak normalne dziecko tyle że potrwa to trochę dłużej niż dorastanie ludzkiego dziecka.]

{rozumiem}

„Chcesz zobaczyć nasz dom?" Zapytałem Velzard.

„Tak" powiedziała spokojnym głosem z gwiazdami w oczach.

Podszedłem do Veldiego i podniosłem za pomocą dominacji nad grawitacją. Rozerwałem czasoprzestrzeń jedną ręką co sprawiło że mała słodycz w moich rękach miała jeszcze większe gwiazdy w oczach. Wrzuciłem Veldanave do szczeliny i sam przeszedłem tuż za nim.

Pojawiliśmy się przed pałacem i spojrzałem na Velzard która patrzyła na moje dzieło z otwartą buzią co wywołało lekki śmiech u mnie.

„Podoba ci się?" Zapytałem ją.

„Tak, jest przepiękne!" Powiedziała patrząc na mnie.

„Pokażę ci co jest w środku ale najpierw trzeba będzie zrobić coś z Veldim" powiedziałem patrząc na dalej nie przytomnego Veldanave.

Podszedłem do niego i teleportowałem go do jego pokoju.

„I po sprawie."

„Chcesz pozwiedzać?" Zapytałem Velzard.

„Tak." Powiedziała.

„A więc chodźmy!" powiedziałem i zacząłem iść w kierunku wejścia do pałacu.

(A/N witam z tej strony autor jest to już 5 rozdział mojej książki więc chciałem życzyć wszystkim czytającym miłego dnia/noc i podziękować że jesteście. Chciałbym też poznać waszą opinię na temat czy mc ma uratować Shizue. Pozdrawiam. autor ulatnia się *znika pozostawiając jedynie powidok*)