webnovel

Beru i mały czerwony smok

(A/N witam z tej strony autor. Jest to już 6 rozdział mojej książki i mam nadzieję że się spodoba.

Chciałbym podziękować Tidrausowi. Dzięki tobie czuję się szczęśliwy i zmotywowany do dalszego pisania. Jest mi naprawdę miło że komuś się podoba to co piszę. Życzę Ci wszystkiego dobrego kolego ❤️.

(Mc Pov)

Od narodzin Velzard minęło już 10 lat podczas których opiekowałem się tą małą słodkością. Velzard podczas tych 10 lat z 4 latka stała się 6 latkiem z umysłem 12 letniego dzieciaka. W ciągu tych lat spędziłem dużo czasu z nią, opowiadając jej różnego rodzaju historie, gotowałem też jak chciała coś zjeść mimo że nie musiała, a także uczyłem ją jak korzystać z umiejętności i magi.

Obecnie tworzyłem dla niej spinkę do włosów dzięki której będzie mogła wyczuć gdzie jestem i skontaktować się ze mną nawet jeśli będę po drugiej stronie multiwersum.

„Skończyłem" powiedziałem z lekkim uśmiechem patrząc na moje dzieło.

Spinka wyglądała jak kwiat lilii zrobiony z niebieskiego lodu z lekkim odcieniem fioletu.

„Skoro już to skończyłem pora znaleźć małą słodkość" powiedziałem chowając spinkę do kieszeni i rozszerzyłem moje zmysły żeby znaleźć Velzard.

Wyczułem jej obecność zaraz obok Veldanavy w jego pokoju gwiazd jak go lubił nazywać. Teleportowałem się kawałek od nich i zobaczyłem że o czymś ze sobą rozmawiają przyciszonym głosem.

Podszedłem do nich.

„Cześć, co robicie" powiedziałem.

„Aaaa!"

„Aaaaa!"

Krzyknęli razem zaskoczeni moją obecnością co wywołało u mnie śmiech.

„Starszy bracie czemu zawsze musisz ukrywać swoją aurę i obecność?" zapytała Velzard nadymając policzki przez co wyglądała bardzo słodko.

Veldanava nic nie powiedział tylko spojrzał na mnie z miną która mówiła że też jest ciekaw. Spojrzałem na nich z lekkim uśmiechem.

„Ponieważ gdybym uwolnił swoją aurę i obecność mógłbym zniszczyć omnivers." Powiedziałem co wywołało że Velzard prawie wypadły oczy.

„I ty dalej rośniesz w siłę prawda?" Zapytał Veldi z uniesionymi brwiami.

Skinąłem głową co wywołało że podniósł je jeszcze wyżej.

„O czym rozmawialiście?" zapytałem.

Kiedy usłyszeli moje pytanie odwrócili wzrok i zaczęli pogwizdywać. Wzruszyłem ramionami i postanowiłem nie drążyć tematu.

Podszedłem do Velzard i wyjąłem spinkę z kieszeni.

„To dla mnie?" zapytała.

Skinąłem głową i zapiąłem spinkę w jej włosy.

„Dzięki tej spince będziesz mogła wyczuć gdzie jestem i kontaktować się ze mną na bardzo duże odległości" powiedziałem głaszcząc ją po głowie.

Velzard przytuliła się do mnie.

„Dziękuję starszy bracie." Powiedziała z szczęśliwym uśmiechem.

„Nie ma sprawy"

Kiedy odsunęła się ode mnie spojrzałem na Veldanave i zauważyłem że jest zazdrosny.

„Powiesz mi czemu jesteś zazdrosny?" Zapytałem go.

„Ponieważ Velzard dostała prezent a ja nie" powiedział nadąsany.

Podniosłem lewą rękę i złapałem się za twarz.

{czemu prawie 200 letnia boska istota zachowuje się jak 8 letnie dziecko!} pomyślałem załamany.

„Achh" westchnąłem.

Zabrałem rękę z twarzy tylko po to żeby zobaczyć Veldiego dąsającego się jak małe dziecko.

„Dostaniesz prezent w swoim czasie, dobrze?"

Kiedy Veldanava usłyszał moje słowa przestał się dąsać i skinął głową.

{Atena jaka istnieje szansa że Veldanava był taki w oryginalnym świecie tensury?}

[99,9999% szans że był taki sam jak w tym świecie]

{...rozumiem}

„Idę na moją półkę skalną, więc jak będziecie mnie do czegoś potrzebować to skontaktujcie się ze mną przez telepatię" powiedziałem do nich.

Odwróciłem się do nich plecami i rozerwałem czasoprzestrzeń.

Przeszedłem przez szczelinę i wyszedłem na płaską półkę z przepięknym widokiem na zachodzące słońce.

{idealnie} pomyślałem siadając na krawędzi i spuszczając nogi za nią.

Patrzyłem na piękne bursztynowe niebo z kilkoma chmurkami i słońcem będącym już w połowie drogi do schowania się za horyzontem.

{Ateno co możesz mi powiedzieć na temat tamtego faceta co obserwował moją walkę z zbroją która nazywała się jakoś na T}

[był to jeden z podwładnych Boga Jihagan który jest starszym rady bogów]

{rada bogów?} zapytałem lekko ciekawy.

[zgadza się]

{co to za rada?}

[jak sama nazwa mówi jest to rada bogów składająca się z dwunastu większych bogów/bogiń, głównym celem rady było zapobiegnięcie walki między bogami o swoje domeny.]

{rozumiem} odpowiedziałem czując że będą upierdliwi.

{a więc czemu wysłali kogoś w pobliże domeny Veldiego?}

[jest tak ponieważ uważają mistrza za zagrożenie dla ich istnienia]

{czy będą chcieli mnie zaatakować?}

[nawet gdyby zaatakowali mistrza wszyscy razem nie mieli by szansy na wygraną co jest powszechnie wiadome wśród nich, jednak mimo że wiedzą że nie pokonają mistrza w radzie istnieje parę jednostek które uważają się za niepokonane i mogą spróbować ~połaskotać~ mistrza bo inaczej ująć tego nie można.]

{rozumiem}

{dopóki mnie nie zdenerwują albo nie będę mega znudzony nie zaatakuję ich} pomyślałem uśmiechając się lekko z złym błyskiem w oku.

Odwróciłem wzrok od słońca które już prawie zaszło i rozejrzałem się po okolicy moimi boskimi oczami.

Zauważyłem że ludzie zbudowali już kilkanaście osad i jedną większą na wschód od lasu Jury który mieścił się na samym środku największego kontynentu. Skupiłem wzrok na większej osadzie, domy były zbudowane z drewnianych bali natomiast ludzie chodzili w ubraniach z skór zwierząt i potworów. Domy były zbudowane naokoło wielkiego placu z ogniskiem, zauważyłem też gromadkę biegających dzieci w wieku od 4 do 8 lat którzy w coś się bawili.

Patrzyłem przez chwilę na tą osadę i po chwili odwróciłem wzrok w kierunku lasu Jury w poszukiwaniu jakichś nie ludzkich osad. Skanowałem wzrokiem każdy zakamarek lasu i widziałem duże ilości potworów które nie były inteligentne. Niczego nie znalazłem do czasu aż nie zauważyłem grupy ogrów składającej się z dziesięciu mężczyzn, dziesięciu kobiet i trójki dzieci, byli oni otoczeniu przez grupę sześciu armorsaurusów na dość sporej polanie. Armorsaury zaciekle atakowały ogry zmuszając ich do ustawienia się w sposób taki żeby bronić kobiet i dzieci.

{ogry są katastrofom rangi około B, natomiast armorsaury mają rangę B minus.} zacząłem analizować sytuację. {Ogry mają też po swojej stronie przewagę liczebną i przewagę w inteligencji co sprawia że powinni wygrać jeżeli będą wstanie przebić się przez pancerz armorsaurów} pomyślałem patrząc z ciekawością na walkę która rozgrywała się na moich oczach.

Czerwono włosy ogr zaczął wydawać polecenia swoim towarzyszą co doprowadziło mnie do wniosku że jest przywódcą. Ogry dawały radę odpierać ataki szóstki potworów do czasu aż ich przywódca nie stracił równowagi. Kiedy miał już zginąć włączyłem przyśpieszenie myśli które sprawiło że dla mnie wszystko wyglądało jakby zatrzymał się czas.

{czy powinienem go ratować?} zacząłem się zastanawiać co zrobić.

Kiedy już miałem postanowić że zostawię go na pastwę losu przypadkowo spojrzałem na trójkę dzieci patrzącym z przerażeniem na armorsaury i zrobiło mi się nie swojo. Przez chwilę byłem zdezorientowanym tym uczuciem ponieważ ostatni raz kiedy je czułem było w poprzednim życiu w wieku 12 lat jak spotkałem samotną małą dziewczynkę która płakała na środku chodnika i nie wiedziałem co zrobić.

„Achh" westchnąłem lekko sfrustrowany.

„Od kiedy zrobiłem się taki miękki" burknąłem pod nosem i wyłączyłem przyśpieszenie myśli.

Teleportowałem się między przywódce ogrów i armosaura który miał go właśnie zabić. Potwór uderzył we mnie pazurami nie zostawiając nawet lekkiego uszkodzenie czego nie można było powiedzieć o jego połamanej łapie. Armorsaury ryknęły na mnie co sprawiło że rzuciłem im mordercze spojrzenie na które się lekko cofnęli.

„Teraz moja kolej" warknąłem zirytowany przekazem kryjącym się za rykiem.

Pojawiłem się obok potwora który mnie zaatakował na początku i walnąłem go prawym sierpowym wywołując potężną falę uderzeniową która zdmuchnęła kilka najbliższych drzew.

Po armorsaurze została sama miazga po której nie można było stwierdzić że był to kiedyś potwór.

{mimo że ograniczam swoje zdolności fizyczne najbardziej jak mogę to i tak zginął po pierwszym ciosie} pomyślałem dalej lekko zirytowany zdmuchując dym który unosił się z mojej pięści.

Spojrzałem na pozostałe pięć armorsaurów i lekko się uśmiechnąłem.

„Kto następny?" zapytałem idąc w ich kierunku przy okazji łamiąc kłykcie.

Kiedy byłem w połowie drogi stworzyłem w lewej ręce kulę ognia i rzuciłem ją w potwory.

Kula ognia gdy zbliżyła się do jaszczurek wybuchła pochłaniając cztery z pięciu moich worków do bicia pozostawiając już tylko jednego armorsaura. Ostatnia jaszczurka spojrzała na mnie i zaczęła uciekać w kierunku drzew.

„A gdzie to się wybieramy" powiedziałem teleportując się nad nią z uśmiechem na twarzy.

Spadając w dół złapałem ją jedną ręką za głowę i wbiłem w ziemię tworząc mały krater i wytwarzając kolejną falę uderzeniową.

Kiedy kurz lekko opadł zobaczyłem że jestem w kraterze wraz z bez głowym ciałem jaszczurki. Podniosłem jaszczurkę i wyrzuciłem ją z krateru po czym sam wyskoczyłem. Kiedy stanąłem na ziemi i rozejrzałem się żeby sprawdzić jak wielkie szkody wyrządziłem ostrożnie podszedł do mnie przywódca ogrów.

„Dziękuję za uratowanie mnie i moich ludzi" powiedział z wdzięcznościom.

Spojrzałem na niego i przez chwilę analizowałem jego wygląd próbując skojarzyć skąd ja go znam.

[mistrzu ogr przed tobą jest przodkiem Benimaru]

{to dlatego wyglądał znajomo!}pomyślałem.

„Nie ma problemu" powiedziałem machając od niechcenia ręką.

Spojrzałem z powrotem na zniszczenia i pstrykając palcami naprawiłem je tak że nie było nawet śladu, co wywołało zaskoczenie ze strony grupy ogrów. Spojrzałem z powrotem na przywódce.

„Jesteś przywódcą tej grupy" stwierdziłem.

„Zgadza się" potwierdził czerwono włosy.

„A więc co zamierzasz teraz zrobić?" zapytałem krzyżując ręce na piersi.

Czerwono włosy przez chwilę się zastanawiał.

„Chcę zbudować osadę w której moi ludzie będą mogli żyć w spokoju i szczęściu" odpowiedział po chwili z zdeterminowanym wzrokiem.

Uniosłem brwi po zobaczeniu jego zdeterminowania.

{w porównaniu do benimaru on ma przynajmniej jakiś plan.} stwierdziłem.

„jesteś pewien że to zadanie cię nie przerośnie?" spytałem.

Zastanawiał się przez chwilę z lekko nie pewną miną.

„Nie wiem czy mnie to przerośnie ale warto spróbować" stwierdził w końcu dalej zdeterminowany.

Zacząłem się lekko śmiać co wywołało zdezorientowane spojrzenia grupy ogrów.

„Wybacz, po prostu przypominasz mi pewnego śluza" przeprosiłem gdy przestałem się śmiać.

„Śluza?" zapytał zdezorientowany przywódca.

„Nie ważne" powiedziałem machając ręką. „A więc lekko pomogę ci spełnić twoje szalone ambicje"

„Jak?" zapytał z ciekawością.

„Nadam ci imię, co ty na to?" powiedziałem z lekkim uśmiechem.

Przez chwilę dokładnie rozważał moją propozycję pewnie szukając wszystkich plusów i minusów.

„Co się stanie jak mnie nazwiesz?" Zapytał.

„Tak w skrócie, staniesz się o wiele silniejszy i ewoluujesz w silniejszą rasę"

„A są jakieś skutki uboczne?" Spytał zaciekawiony czerwono włosy.

„Nie." Odpowiedziałem odrazu.

„Dobrze przyjmę twoje imię ale zdradź mi proszę swoje imię"

{Ateno czy istnieją jakieś negatywne skutki zdradzenia jemu mojego prawdziwego imienia?} spytałem Atenę żeby sprawdzić czy moje imię nie będzie miało jakiegoś szkodliwego wpływu na moją przyszłość.

[nie znalazłam żadnego negatywnego skutku] odpowiedziała Atena.

„Dobrze" zgodziłem się ujawnić moje imię „nazywam się Velzadaross i jak się pewnie domyśliłeś nie jestem człowiekiem"

„Tak myślałem że nie jest pan człowiekiem" potwierdził czerwono włosy.

„Dobrze a więc co do imienia" powiedziałem i zacząłem myśleć nad imieniem dla czerwonego.

{Dave, nie to zbyt słabe. Może coś związanego z Benimaru.} pomyślałem {beniru...nie, nimar...też nie..., wiem!}

Spojrzałem na czerwonego i zauważyłem że czeka cierpliwie na imię.

{Ateno ogranicz proszę przepływ magiculi podczas nazywania żeby nie stał się jakąś super potężną istotą.}

[już się robi mistrzu]

„Od dzisiaj będziesz nazywał się Beru" obwieściłem nie czując nawet że jakiekolwiek magicule opuściły mnie.

„Dziękuje za imię panie Velzadaross" powiedział Beru.

„Nie ma sprawy, a teraz wybacz Alę będę musiał iść" powiedziałem odwracając się plecami do niego.

„Czy odwiedzisz nas panie Velzadaross?" Zapytał Beru gdy powoli odchodziłem.

„Jasne, wpadnę za jakiś czas." Stwierdziłem machając od niechcenia ręką.

Zatrzymałem się i spojrzałem przez ramie na niego.

„Pamiętaj że większość ludzi nie chce waszego dobra i będą próbowali was zniszczyć." Ostrzegłem go i teleportowałem się na swoją półkę skalną.

Usiadłem na krawędzi tak że moje nogi wisiały w powietrzu i spojrzałem na niebo pełne gwiazd.

{przydało by się zrobić coś żeby ograniczyć skalę zniszczeń podczas moich walk jeżeli w przyszłości chciałbym być bardziej incognito} rozmyślałem patrząc na małą mgławicę.

[mistrz może zrobić miecz który ograniczy zniszczenia podczas walk o 80%]

{miecz mówisz...} zastanawiałem się nad propozycją Ateny.

{w sumie czemu nie} pomyślałem wzruszając ramionami. {a więc czego potrzebuję żeby go zrobić?}

[mistrz może użyć swoich łusek które są jednymi z najtwardszych rzeczy istniejących w omnivers i mogą rywalizować z pancerzem kosmicznego żółwia, a także zalecane jest użycie skondensowanej energii pustki]

{kim jest kosmiczny żółw?} spytałem lekko zaciekawiony.

[jest on istotą podobną do twojego brata Veldanavy tyle że żółw nic nie tworzy tylko głównie śpi na obrzeżach omnivers]

{a więc lubi spać. Stary ja mógłby bardzo łatwo się z nim dogadać} zacząłem lekko wspominać dawnego siebie.

{skąd mam wziąć skondensowaną energię pustki?} zapytałem kiedy się już otrząsnąłem z wspomnień.

[mistrza ciało fizyczne jest zrobione z bardzo czystej skondensowanej energii pustki]

{to z tego powodu moja obecność może zniszczyć omnivers?}

[nie, jest to spowodowane siłą ciała astralnego mistrza]

Uniosłem lekko brwi.

{rozumiem} pomyślałem i pokryłem moje lewe ramię łuskami o czarnym metalicznym kolorze z lekkim odcieniem czerwieni i fioletu.

{pora zrobić jakiś fajny miecz} stwierdziłem lekko podekscytowany i wyjąłem parę łusek z ramienia i położyłem na gołej skale obok.

{łuski już są} pomyślałem przywracając rękę do ludzkiego wyglądu.

Spojrzałem na swoją prawą rękę i spróbowałem zmienić dłoń z powrotem w energię pustki. Po kilku nie udanych próbach w końcu się udało i moja dłoń zmieniła się w chmurę energii o mocno fioletowym kolorze. Kiedy dosłownie po milisekundzie odrosła mi z powrotem dłoń zebrałem na niej energię pustki i skupiłem ją w małą fioletową kulkę.

{skondensowana energia pustki też już jest, a więc pora połączyć ją z łuskami} pomyślałem podrzucając małą kulkę.

W lewą rękę wziąłem wcześniej odłożone łuski i zbliżyłem je do fioletowej kulki używając umiejętności Origin o nazwie Crafter żeby połączyć je z energią, przedmioty zaczęły świecić na fioletowo i stapiać się tworząc czarną kulę z fioletowymi żyłkami, kula zaczęła się zmieniać w podłużny przedmiot który miał około 160 centymetrów. Kiedy miecz skończył się formować rozbłysł fioletowym światłem po raz ostatni ukazując czarną katanę z fioletowym neonem przez środek ostrza która wyglądała jak z jakiejś gry. (A/N zdjęcie w komentarzach.)

{fajna} pomyślałem ważąc ją w ręku.

Wykonałem kilka lekkich cięć w powietrze żeby sprawdzić jak leży w ręce i zauważyłem że zostawia za sobą smugę fioletowego światła.

[obliczyłam parametry katany stworzonej przez mistrza i okazuje się że może z łatwością przeciąć czasoprzestrzeń, materię, duszę i miecze klasy origin. Jego elementami są pustka, czasoprzestrzeń oraz dusza]

{więc chcesz mi powiedzieć że stworzyłem super op broń nawet się nie starając?} zapytałem unosząc lekko brwi.

[zgadza się] potwierdziła z lekkim zadowoleniem w głosie.

{prześlij mi proszę wszystkie potrzebne informacje na temat miecza, jak go używać i...} przerwałem gdy zauważyłem przed sobą niebieski prostokąt na którym było coś napisane.

{co to jest?}

[jest to jedna z niedawno odblokowanych funkcji umiejętności Świat która powiadamia użytkownika o wszystkich ważnych wydarzeniach zachodzących w świecie kardynalnym]

{dzięki za wyjaśnienie Atena} podziękowałem i skupiłem się na niebieskim prostokącie.

„Za niedługo narodzi się kolejny prawdziwy smok" przeczytałem na głos.

{a więc za niedługo narodzi się Velgrynd} stwierdziłem lekko podekscytowany. {Ateno da się zrobić tak żeby ta funkcja powiadamiała mnie sama jak głos świata?}

[włączam opcję powiadamiania głosowego]

{Nice} stwierdziłem i spojrzałem na katanę w mojej prawej ręce. {przydała by się jakaś pochwa na mój nowy miecz}

Spojrzałem przed siebie, podniosłem lewą rękę i za pomocą Craftera stworzyłem matowo czarną pochwę z fioletowym wężem oplatającym ją. Chwyciłem ją lewą ręką i jednym płynnym ruchem schowałem w niej katanę.

'Starszy bracie zaraz narodzi się nasze nowe rodzeństwo, chodź szybko' powiedział lekko podekscytowany Veldanava.

'Zaraz będę'

Rozszerzyłem lekko swój cień i upuściłam do niego katanę sprawiając że się w nim zapadła.

{dobra pora zobaczyć moją nową młodszą siostrę} pomyślałem lekko podekscytowany i teleportowałem się w pobliżu Veldiego.

Pojawiłem się na krawędzi wulkanu i zobaczyłem że Veldanava i Velzard stoją kilka metrów przede mną i spoglądają na lawę. Podszedłem do nich i zacząłem razem z nimi obserwować coraz to bardziej wrzącą lawę.

Poziom lawy z sekundy na sekundę podnosili się coraz wyżej aż w końcu duża ilość lawy wystrzeliła we wszystkich kierunkach i ukazała nam małego czerwonego chińskiego smoka. Veldanava powoli podleciał do niego a ja i Velzard poszliśmy za jego przykładem. Kiedy się zatrzymaliśmy przed nim, czerwony smok spojrzał na nas z ciekawością.

„Witaj malutka jestem Veldanava i jestem twoim starszym bratem" przedstawił się Veldi.

„To jest twoja starsza siostra Velzard" powiedział wskazując na Velzard.

„A to jest najstarszy brat Velzadaross" obwieścił wskazując na mnie.

„Cześć malutka" powiedziałem do czerwonego smoka i spojrzałem na Veldiego „więc jak damy jej na imię?"

Veldanava przez chwilę się zastanawiał i pstryknął palcami.

„Co starszy brat powie na Velgrynd?" zapytał mnie.

„Brzmi dobrze" powiedziałem kiwając głową z aprobatą.

Veldanava spojrzał na czerwonego smoka i lekko spoważniał żeby nadać tej chwili oficjalnej atmosfery.

„Będziesz znana jako Palący Smok Velgrynd" obwieścił oficjalnie z bardzo zabawną miną.

„pfHAHAHA" wybuchłem śmiechem nie mogąc wytrzymać.

„hihihi" Velzard obok mnie też nie wytrzymała i zaczęła chichotać.

Veldi spojrzał na nas zmieszany.

„Z czego się śmiejecie?" zapytał dalej z tą śmieszną miną.

„Z niczego" powiedziałem powstrzymując śmiech ale zawiodłem gdy spojrzałem na jego twarz i znowu wybuchłem śmiechem.

Veldanava zdezorientowany przechylił lekko głowę co wywołało kolejną falę chichotu u Velzard.

Podczas gdy my się śmialiśmy Velgrynd przemieniła się w małą czteroletnią dziewczynkę z niebieskimi włosami spiętymi czarnymi wstążkami w dwa koki i żółtymi oczami. Była ubrana w czarną sukienkę z złotym smokiem. Podleciała do nas, spojrzała na Veldiego i też zaczęła chichotać co jeszcze bardziej go zdezorientowało.

Po kilku minutach przestaliśmy się śmiać i postanowiłem pokazać Velgrynd pałac w którym będzie z nami mieszkać.

Spojrzałem na niebiesko włosom czterolatkę.

„Chodź pokażę ci twój nowy dom" powiedziałem do niej i rozerwałem czasoprzestrzeń.

Przepuściłem wszystkich przodem i wszedłem ostatni przez szczelinę.

Next chapter