webnovel

Walka

(A/N witam z tej strony autor. Jest to już 10 rozdział książki. Przepraszam że wrzucam go tak późno ale święta już za niedługo i jest dużo do robienia. No cóż mam nadzieję że rozdział się spodoba a jeżeli masz jakieś pytania to sekcja komentarzy jest otwarta i staram się jak najszybciej odpowiadać.

(3 Pov)

Na przyszłym lodowym kontynencie na którym będzie mieszkał pierwszy władca demonów Guy Crimson można było zobaczyć ogromnego czarnego smoka. Ivaraj bo tak miał on na imię, wszędzie gdzie poszedł zostawiał za sobą chaos i zniszczenie a z dziwnej substancji która co jakiś czas z niego ciekła rodziły się bardzo silne a za razem obrzydliwe istoty podobne do zombi-szkieletów które były  pokryte czarną substancją. Za każdym razem gdy jego łapa stykała się z ziemią zostawiała czarny ślad który w kilka sekundą niszczył całe życie wokół i sprawiał że wszystko czerniało i ulegało dezintegracji na płaszczyźnie atomowej. Smok w zaledwie 10 minut zniszczył ponad połowę kontynentu i nie zatrzymywał się zostawiając za sobą kompletnie czarną i pustą ziemię. Wszędzie gdzie się nie poszło dało się wyczuć zapach krwi i zniszczenia. Ivaraj szedł w kierunku ostatniego większego miasta sprawiając że mieszkańcy byli przerażeni i wpadali w panikę. Z każdym zatrzęsieniem się ziemi smok był coraz bliżej i kiedy miał już zacząć niszczyć mur otaczający miasto nagle się zatrzymał i z bardzo obleśnymi dźwiękami powoli odwrócił głowę żeby spojrzeć na istotę która wywołała w nim poczucie zagrożenia. Wielkie czerwone oczy smoka wpatrywały się w postać mężczyzny z długimi niebieskimi włosami. Jego głowę otaczała złota aureola i był ubrany w biało-niebiesko-czarną szatę. Kiedy Ivaraj nawiązał kontakt wzrokowy i zatapiając się w pięknych złotych oczach mężczyzny poczucie zagrożenia stało się większe a jako że nie był on inteligentną istotą to bez zastanowienia rykną przeraźliwie i zaszarżował.

Ivaraj szybko skracając dystans pomiędzy nim i mężczyzną i zamachną się pazurami które były wystaczającą ostre żeby przeciąć miecz klasy mitycznej. Mężczyzna widząc atak smoka uniósł ramiona żeby zablokować jego atak i kiedy dosięgnął on swojego celu wywołał ogromną falę uderzeniową i lekko odepchnął mężczyznę przy okazji pokazując ogromną siłę jaka kryła się za atakiem.

I jeżeli się jeszcze nie domyśliłeś mężczyzną o niebieskich włosach jest Veldanava na którego twarzy malowało się lekkie zaskoczenie. Niestety Veldanava mógł użyć tylko połowę swojej mocy ponieważ druga połowa była używana do ustabilizowania czasoprzestrzeni i zapobiegania wpływom bitwy pomiędzy nim i Ivarajem a także do ochrony istot które jeszcze żyły na kontynencie zaatakowanym przez smoka. Veldanava uchylił się przed atakiem pazurami i zobaczył nadlatujący ogon ale było już za późno na unik i został uderzony. Poleciał z zawrotną prędkością w kierunku wzgórza znajdującego się dziesięć metrów od miejsca potyczki i się o nie rozbił tworząc dość pokaźnych rozmiarów krater. Veldanava prawie wcale nie naruszony wyszedł z krateru otrzepując ubrania i spojrzał na Ivaraja.

„Nie znam się na walce tak jak starszy brat więc może to być trochę uciążliwe" mruknął do siebie i zniknął tworząc na ziemie ogromne pęknięcia które zrównały z ziemią wzgórze.

Ivaraj zdezorientowany rozglądał się w poszukiwaniu swojego wroga i nagle wyczuł ruch w jego martwym punkcie. Szybko odwrócił w tamtą stronę głowę tylko po to by otrzymać potężny cios prosto w szczękę który odrzucił go na ponad dwadzieścia metrów. Ivaraj uderzał kilka razy w ziemię aż w końcu się zatrzymał na pobliskiej górze wywołując małe trzęsienie ziemi i wzbijając ogromną chmurę kurzu.

Zapanowała kompletna cisza co sprawiło że Veldanava myślał że jest to już koniec walki ale gdy opadł kurz jego oczom pokazał się bezgłowe ciało smoka które bardzo szybko się regenerowało i już po chwili Ivaraj był kompletnie wyleczony a w jego czerwonych oczach można było zobaczyć wściekłość. Veldanava obserwował podnoszącego się wielkiego czarnego smoka który zaczął ładować jakiś atak. Po chwili ładowania wystrzelił on czerwony laser w kierunku Veldanavy który czując ogromne zagrożenie szybko zszedł z drogi ale nie zrobił tego na czas co sprawiło że laser zdezintegrował mu prawą rękę i uszkodził duszę. Veldanava spojrzał zdezorientowany na pustą przestrzeń gdzie wcześniej była jego ręka ale po chwili ręka się zregenerowała i wyglądała jak nowa.

Gdy Veldanava spojrzał na Ivaraja zobaczył lecący w jego kierunku kolejny czerwony promień.

{Kurwa nawet jeżeli tego uniknę to i tak zada mi bardzo poważne obrażenia} pomyślał Veldanava.

Kiedy promień miał już w niego uderzyć przed nim pojawił się wysoki brązowo włosy chłopak i jedną ręką zablokował atak Ivaraja.

„Nawet niezły ten atak" powiedział chłopak

Ivaraj spojrzał w fioletowo-czerwone oczy chłopaka i poczuł niewyobrażalną presję, a wszystkie jego instynkty mówiły mu że praktycznie już nie żyje.

„Pora się trochę pobawić" obwieścił chłopak strzelając kłykciami i obserwując trzęsącego się ze strachu Ivaraja.

Velzadaross, bo tak miał na imię chłopak o brązowych włosach znikną z miejsca gdzie stał i pojawił się obok głowy smoka i wymierzył mu prawy podbródkowy. Ivaraj nawet nie zdążył zobaczyć nadchodzącego uderzenia nie wspominając już o zablokowaniu go i został wysłany w atmosferę.

Velzadaross ruszył za nim zostawiając na ziemi Veldanave który miał skonfliktowaną minę.

Bezgłowe ciało Ivaraja uderzyło w księżyc niszcząc ponad połowę jego powierzchni i zaczęło się regenerować. Gdy smok się zregenerował zobaczył wpatrujące się w niego fioletowo-czerwone oczy przez co pierwszy raz w swoim życiu poczuł strach, zaczął gorączkowo szukać ucieczki przed potworem patrzącym na niego z rozbawienie. Velzadaross pstryknął palcami i wokół nich pojawiła się wielka kolorowa bariera. Ivaraj widząc że nie ma żadnej drogi ucieczki zaatakował pazurami ale gdy zderzyły się z ramieniem Velzadarossa roztrzaskały się jak szkło. Smok wydał przeraźliwy ryk bólu, zaczął ładować czerwony promień i wystrzelił go w Velzadarossa który widząc czerwoną wiązkę wystrzelił własny promień. Dwa promienie spotkały się w połowie drogi i po chwili ścierania się fioletowy promień wystrzelony przez Velzadarossa zdominował czerwony promień a gdy doleciał do Ivaraja wszystko w barierze wybuchło fioletowym światłem które było widziane z dużych odległości i sprawiło że istoty w świecie kardynalnym widząc je zadrżały ze strachu.

Gdy fioletowe światło zgasło po wielkim czarnym smoku został jedynie jego rdzeń który bardzo powoli regenerował ciało Ivaraja.

(Mc Pov)

Podleciałem do czerwonej kuli wielkości piłki od koszykówki i wziąłem ją do ręki.

{co by tu z tobą zrobić} zastanawiałem się obracając kulą.

[mistrz może go zapieczętować lub zniszczyć jego rdzeń co sprawi że zginie ale po kilku set latach się odrodzi.]

{więc lepiej będzie go zapieczętować tak jak w oryginalnej historii tego świata} stwierdziłem.

[zgadza się]

Teleportowałem się do świata insektoidów gdzie w oryginalnej historii był zapieczętowany Ivaraj. Wszystko gdzie się nie spojrzało było w odcieniach szarości i czerni nawet drzewa i jeziora. Położyłem rdzeń na środku polany i zapieczętowałem go kilkoma rodzajami barier.

{nie wiem jak Ivaraj został uwolniony w oryginalnej historii, szkoda że skończyłem czytać light nowelę na dziewiętnastym tomie i nie przeczytałem całej webnoveli} pomyślałem.

{no cóż, do pułki tu jestem to chyba to nie będzie problem} stwierdziłem wzruszając ramionami.

Teleportowałem się tam gdzie kiedyś był księżyc a obecnie nie ma po nim nawet śladu i pstryknąłem palcami przywracając go do poprzedniego stanu poprzez cofnięcie czasu w miejscu bitwy. Po środku pustej przestrzeni uformowała się mała biała kula i z każdą sekundą rosła do momentu aż księżyc nie był o takich samych rozmiarach jak przedtem.

Obejrzałem moją pracę, skinąłem głową zadowolony z mojej pracy w tym miejscu i teleportowałem się na kontynent prawie całkowicie zniszczony przez Ivaraja. Pojawiłem się na środku czarnej łąki i zacząłem naprawiać wszystkie szkody jakie wyrządził czarny smok. Najpierw wszystkie potwory które powstały z tej ochydnym substancji wysłałem w pobliże rdzenia Ivaraja. Jeżeli się zastanawiasz dlaczego ich nie zabiłem to sprawa jest dość prosta, te potwory są tak ohydne że robi mi się nie dobrze gdy na nie patrzę lub wyczuwam za pomocą mojej percepcji.

Gdy już odesłałem wszystkie ohydne rzeczy, uderzyłem lekko nogą o ziemię co sprawiło że kontynent zaczął wracać do swojej poprzedniej formy. Wszystkie zniszczone góry pojawiły się na nowo, trawa i lasy odrosły a w jeziorach i rzekach woda z powrotem nadawała się do picia. Oczywiście nie wskrzeszałem zmarłych ludzi bo po co marnować na nich magicule.

{tak wiem że mam ich nieskończoną ilość} pomyślałem przewracając oczami.

[...]

[*pisanie* mistrz przejawia oznaki zaburzenia psychicznego] usłyszałem w głowie cichy głos Ateny i dźwięk pisania w zeszycie.

{Oj, nie jestem chory!} stwierdziłem lekko zirytowany.

[każdy tak mówi]

{...wiesz co nie chce mi się z tobą kłócić}

[🎉 wygrałam!] obwieściła szczęśliwa Atena

{...} byłem tak zirytowany jej zachowaniem że lewe oko zaczęło mi drgać.

„*westchnienie* uspokój się Velzadaross, uspokój się" powiedziałem sam do siebie.

Gdy już się uspokoiłem wyczuwając kogoś za sobą spojrzałem przez ramię tylko po to by zobaczyć Veldanave. Odwróciłem od niego wzrok i spojrzałem na błękitne niebo z kilkoma chmurkami. Żaden z nas się nie odezwał co skutkowało bardzo niezręczną ciszą, nawet otoczenie nie wydało żadnego dźwięku, nie było żadnego szumu lasu, wiatr nie wiał i każda istota w pobliżu była cicho i nie wydawała żadnego dźwięku.

„Starszy bracie ja... chciałbym cię przeprosić" odezwał się po chwili Veldanava przerywając ciszę.

„..." milczałem i dalej obserwowałem błękitne niebo.

„Przepraszam. Mógłbyś proszę wrócić ze mną do naszego domu?" Powiedział Veldanava.

Odwróciłem się w jego kierunku i zobaczyłem pojawiająca się nadzieję w jego oczach. Gdy miałem mu odpowiedzieć wyczułem dwie osoby które bardzo szybko zbliżały się o mojej lokalizacji. Spojrzałem w kierunku z którego przylecą tylko po to by zobaczyć lecące dwie dziewczyny które miały łzy w oczach.

{zapomniałem że mogą mnie wyczuć za pomocą spinek które im dałem} pomyślałem chwilę przed tym jak dwie dziewczyny uderzyły we mnie jak gołębie w metalową ścianę.   (A/N proszę nie wnikać skąd wzięło się to porównanie XDD)

Pęd Velzard i Velgrynd nie dał rady ruszyć mnie z miejsca ale to nie przeszkadzało dwum dziewczynom które się do mnie przyczepiły i nie chciały puścić.

„Starszy bracie w końcu wróciłeś" powiedziała Velgrynd wylewając wodospady łez.

Velzard zaczęła mnie mocniej tulić i płakała po cichu.

„*westchnienie* cześć maluchy" przywitałem się z nimi czule i zacząłem głaskać je po włosach.

Spojrzałem na Veldiego i zobaczyłem że ma lekki uśmiech na twarzy.

'przyjmuję twoje przeprosiny' przekazałem Veldanavie przez telepatię na co jego uśmiech się poszerzył.

'Dziękuję' odpowiedział.

'A teraz powiedz mi dlaczego nie próbowałeś powstrzymać Veldory przed zniszczeniem miasta' zapytałem unosząc brew na co uśmiech Veldanavy lekko zamarł.

„*westchnienie*" 'jako że Veldora nigdy cię nie widział chciałem mu trochę o tobie opowiedzieć i przypadkowo powiedziałem mu że nie lubisz ludzi' spojrzał na mnie i nie widząc żadnej reakcji z mojej strony kontynuował 'kiedy był trochę starszy doszedł do wniosku że zniknąłeś dlatego że nie lubisz ludzi i postanowił się ich pozbyć co skutkuje tym że co jakiś czas atakuje i niszczy miasta ludzi'

{intencje są dobre ale wykonanie gówniane} pomyślałem.

„*westchnienie*" 'pogadam z Veldorą później na ten temat' przekazałem Veldanavie i zobaczyłem dwie pary oczu wpatrujące się w moją twarz.

„O co chodzi?" zapytałem patrząc w dół na moje dwie młodsze siostry tulące się do mnie.

„Nie odejdziesz znowu prawda?" zapytała Velzard z łzami w oczach.

{przez jej słodkość zaraz dostanę cukrzycy} pomyślałem oślepiony słodkością sceny przede mną.

Podczas gdy ja próbowałem się ogarnąć, wpatrywały się we mnie z oczekiwaniem i nerwowością trzy pary oczu. A biorąc pod uwagę fakt że na moje ciało naciskały dwie pary miękkich rzeczy nie pomagał.

Potrząsnąłem głową wyrzucając z głowy wszystkie niepotrzebne myśli i spojrzałem każdemu z nich po kolei w oczy.

„Nie zamierzam już odchodzić na dłuższy czas." Oznajmiłem.

Słysząc moje słowa cała trójka westchnęła i uśmiechnęła się.

„Co zrobiłyście z Veldorą?" zapytałem.

Velzard i Velgrynd odwróciły oczy unikając mojego spojrzenia.

„*westchnienie* w takim razie porozmawiam z nim gdy się odrodzi" powiedziałem na co dziewczyny westchnęły z ulgą.

„Chodźmy do domu" stwierdził Veldanava na co skinąłem głową.

„Możecie mnie puścić?" zapytałem dwa prawdziwe smoki przyklejone do mnie.

„„Nie"" powiedziały i przytuliły się jeszcze mocniej.

„*westchnienie*"

<mały przeskok w czasie>

(Mc Pov)

Minęło 800 lat od kąt pokonałem i zapieczętowałem Ivaraja. Podczas tych setek lat starałem się nadrobić stracony czas z moimi młodszymi siostrami. A jak go nadrabialiśmy? Otóż uczyłem je magii, gotowałem im jedzenie, zwiedzaliśmy świat i wszystkie większe miasta w świecie kardynalnym. Przez cały czas Velzard i Velgrynd prawie wcale nie spuszczały mnie z oka bojąc się że znowu odejdę co wywołało we mnie lekkie wyrzuty sumienie dlatego starałem się jeszcze bardziej je uszczęśliwić.

Mniej więcej 10 lat temu odrodził się Veldora i od tamtego czasu prawie cały czas za mną chodzi tak jak jego dwie starsze siostry co wywołało u mnie nie jeden ból głowy. Oczywiście porozmawiałem z nim na temat niszczenia miast ludzi ale jako że ich nie lubię dałem Veldorze zieloną flagę pod warunkiem że nie będzie przesadzał. Także jakiś czas temu litle Rouge został wezwany do świata kardynalnego, przeprowadził on ogromną rzeź na kilku ludzkich miastach i wezwał Vert i Bleu co wzbudziło zainteresowanie Veldiego. Co prowadzi do obecnej jednostronnej walki pomiędzy Veldanavą i litle Rouge.

Siedziałem sobie na leżaku, piłem kawę z puszki i oglądałem jak pewność siebie Rouge jest niszczona. Obecnie w pokoju Veldanavy byłem tylko ja, Rouge i Veldanava ponieważ Veldi nie chciał żeby mu przeszkadzano podczas jego spotkania z czerwonym demonem.

Gdy skończyłem pić kawę wyrzuciłem puszkę która po chwili rozpłynęła się w nicość i postanowiłem przerwać tą jedno stronną walkę. Wstałem z leżaka, teleportowałem się pomiędzy nich i jedną ręką zablokowałem atak Veldiego a drugą atak Rouge.

„Skończyliście?" zapytałem patrząc na opłakany stan Rouge.

Był on pokryty wieloma ranami których nie dało się uleczyć przez to że Veldi nasycił swoje ataki gwiezdnym pyłem. Pstryknąłem palcami i przywróciłem go do poprzedniego stanu.

„Co tu robisz staruszku?" Zapytał zdziwiony Rouge.

„Jest to mój dom" odpowiedziałem lekko zirytowany.

„Czekaj, to wy się znacie?" spytał zdezorientowany Veldanava.

„Tak, moją obecną siłę zawdzięczam staruszkowi" obwieścił Rouge.

Veldanava spojrzał na mnie lekko zdezorientowany.

„Przez te 800 lat kiedy zniknąłem, byłem w świecie demonów gdzie mnie znalazł litle Rouge i chciał żebym go uczył" wyjaśniłem mu.

„Aaa rozumiem" odpowiedział Veldi.

„Oj staruszku ja mam imię! I jest to Guy" oświadczył zirytowany Rouge.

„Wiem że masz imię ale dla mnie zawsze będziesz litle Rouge mimo tego że podczas tych setek lat zmieniłeś się z czternasto letniego chłopca zmieniłeś się w chłopaka po osiemnastce" poinformowałem go.

„Tch" prychnął Guy.

Rozmawialiśmy później przez dłuższy czas i nadrabialiśmy zaległości podczas których dowiedziałem się że jakimś cudem stałem się sławny w świecie demonów przez to że uczyłem Guya. Veldanava zaproponował Guyowi żeby został jego podwładnym ale on odmówił co doprowadziło do tego że zostali przyjaciółmi a Rouge dostał pracę jako strażnika ludzkości.

<lokalizacja nieznana>

(3 Pov)

W ciemnym pomieszczeniu siedziała istota o kobiecym wyglądzie. Miała duży uśmiech na twarzy i wachlowałby się swoim czerwonym wachlarzem.

„Już za niedługo poczujesz ból Velzadarosie dopilnuję tego hahahahaha" oznajmiła i zaczęła się śmiać.

<pałac Jihagana>

(3 Pov)

W pięknym pokoju z ogromnym dębowym biurkiem siedział staruszek przypominający gandalfa był to najstarszy z rady Bogów Jihagan. Obecnie czytał raport przekazany mu przez jednego z jego podwładnych którzy obserwowali domenę Smoka króla gwiazd Veldanavy.

„Jest za spokojnie, mam złe przeczucie że coś się złego wydarzy" mruknął pod nosem.

(A/N witam mam nadzieję że rozdział się podobał i jeżeli chciałbyś mnie weprzeć to było by mi bardzo miło link tutaj: https://tipply.pl/u/WolffunTW

Pozdrawiam miłego dnia/nocy i życzę wszystkim wesołych świąt)

Next chapter