webnovel

Denerwujący bachor i przyszła bratowa

(A/N witam z tej strony wasz kochany autor. Jest to 11 rozdział który pisałem podczas słuchania Black Catcher hahaha. Chciałbym życzyć wszystkim wesołych świąt i mógłbym teraz zrobić wywód o tym że rodzina jest najważniejsza bla bla bla i tak dalej ale po co miałbym to robić? No cóż mam nadzieję że rozdział się spodoba. Ps. Codziennie oddajecie mi trochę chęci do dalszego życia i pamiętajcie jesteście super ❤️.)

(Mc Pov)

Minął tydzień od mojej rozmowy z Guyem i mówiąc szczerze dowiedziałem się kilku ciekawych rzeczy. Pierwszą z nich jest to że pierwsze Anioły które stworzył Veldi w liczbie siedmiu sztuk rozwinęły swoje ego do dość znośnego poziomu poza jednym który swoje ego wykształcił już prawie w całości. Veldi nadal mu imię Feldway, tak ten sam który w przyszłości będzie sprawiał wszystkim kłopoty. Osobiście nic do niego nie mam i jest on nawet fajną osobą ale jest też wielkim fanatykiem Veldiego co bywa dość denerwujące gdyż jest też częściowo i moim fanatykiem ale w o wiele mniejszym stopniu. Biorąc to pod uwagę jestem pewny w 99% że gdyby mógł w przyszłości wskrzesić Veldanave po przez moją śmierć to zrobił by to bez wachania.

A drugą bardzo ciekawą rzeczą jaką się dowiedziałem to okazało się że Veldi bardzo ale to bardzo lubi różowe włosy. Skąd to wiem? Otóż pewnego dnie przechadzałem się po pałacu bez celu ponieważ mi się nudziło i w jednym z pokoi zauważyłem Veldiego oglądającego jedną z mang które sobie stworzyłem żeby aż tak bardzo się nie nudzić. Manga było o pewnym dinozaurze o różowych włosach który za pomocą mecha zabijał czarno-niebieskie potwory.

(A/N czy wiesz jaką mangę mam na myśli? 😏)

Szczerze nie dziwię się Veldiemu że zakochał się w tym kolorze ponieważ w poprzednim życiu też go bardzo lubiłem głównie przez trzy postacie z anime/mangi, jedną z nich jest właśnie ten dinozaur, drugą jest dziewczyna która nosi niebieskie słuchawki na szyi a ostatnia jest najsłodszą rzeczą jaką było dane mi poznać i pochodzi z świata w którym się obecnie znajduję. Zgadza się jest to milim, córka mojego młodszego brata co sprawia że jest moją bratanicą i już ją kocham mimo że jeszcze się nie narodziła. Oczywiście nie w jakiś zboczony sposób jak co niektórzy ale jak córkę co doprowadza do tego że obiecałem sobie że jeżeli Veldi umrze nie zostawię jej samej sobie i się nią zaopiekuję. Dobra trochę zboczyłam z głównego tematu, co do Veldiego to mnie nie zauważył gdy oglądał mangę a ja jedynie się uśmiechnąłem i odszedłem z myślą że może będę mógł to kiedyś wykorzystać przeciwko niemu.

{czekaj} pomyślałem przerywając moją tułaczkę po pałacu zdając sobie z czegoś sprawę {nie wiem jak zajmować się dziećmi!}

{jeżeli w przyszłości mam się opiekować milim to najpierw muszę wiedzieć jak. tak myślę} zacząłem znowu przemierzać korytarze pałacu.

[czemu mistrz zachowuje się tak jakby była ona już mistrza córką? Przecież Veldanava jeszcze żyje i nie wiadomo czy umrze] spytała Atena

{to tylko szczegóły a nawet jeżeli Veldi nie umrze i tak będę ją traktował tak jak własną córkę} odpowiedziałem zakładając ręce za głowę.

[...*westchnienie*]

Podczas rozmowy z Ateną zauważyłem Feldwaya za którym podążały dwie osoby ale zignorowałem ich istnienie.

„Cześć Feldway" przywitałem się z aniołem nie zatrzymując się.

„Witam Velz" zaczął mówić Feldway patrząc na mnie z szacunkiem ale przerwała mu jedna z osób które za nim podążały.

„A co tu robi człowiek?" usłyszałem nastoletni chłopięcy głos.

Spojrzałem na chłopaka w wieku 16 lat o włosach koloru blond i bijącą od niego aurą arogancji.

„Miłego dnia Feldway, a Veldanave znajdziesz w moim pokoju" powiedziałem ignorując chłopaka i przechodząc obok trzy osobowej grupy.

Chłopak wyglądał na zdenerwowanego faktem że jedynie rzuciłem na niego okiem i go zignorowałem. Kiedy ich mijałem w moje oczy rzuciła się trzecia osoba która z nimi była, a była to dziewczyna w wieku 15/16 lat o różowych włosach i niebieskich oczach, była ubrana w skromną białą letnią sukienkę co sprawiało że wyglądała naprawdę uroczo.

{wygląda jak milim ale milim jest słodsza} stwierdziłem nie zatrzymując się.

[mistrzu to jest...]

{tak wiem kto to jest} przerwałem Atenie.

Gdy byłem już jakiś metr od nich blond włosy chłopak nie mógł już wytrzymać.

„Wracaj tu i walcz ze mną!" krzyknął za mną.

„Nie chce mi się marnować czasu na ciebie i twoje zabawy" odpowiedziałem obojętnym głosem nie zatrzymując się.

„A, już rozumiem, po prostu jesteś tchórzem i boisz się że przegrasz i ośmieszysz swojego mistrza Veldanave" stwierdził arogancko.

Zatrzymałem się, odwróciłem i spojrzałem na Feldwaya który wyglądał jakby chciał zabić dzieciaka stojącego przed nim.

'Uspokój się Feldway, narazie nie możesz go zabić' przesłałem mu za pomocą telepatii.

Feldway lekko się uspokoił i spojrzał na mnie.

'rozumiem Velzadaross-sama' odpowiedział.

Przesunąłem swój wzrok w kierunku aroganckiego dzieciaka i zacząłem iść w jego kierunku. Zatrzymałem się pół metra od niego i strzeliłem karkiem a moje oczy zaczęły lekko świecić. Spojrzałem na dziewczynę stojącą za blondynem która wyglądała na nieśmiałą a jej błękitne oczy wyglądały jakby coś analizowały.

„Mógłbym prosić panienkę o lekkie odsunięcie się?" zapytałem ją łagodnym głosem co lekko zdziwiło Feldwaya ponieważ nigdy tak nie mówiłem do dopiero co poznanych osób.

Dziewczyna spojrzała na mnie, po chwili skinęła głową i się odsunęła razem z Feldwayem.

„Skoro to mam już z głowy" mruknąłem do siebie i spojrzałem na chłopaka który sięgał mi ledwo do klatki piersiowej.

„I co zamierzasz teraz zrobić co?" Zapytał dalej tak samo arogancko nie zdając sobie sprawy że stoi przed istotą która może w kilka lat skończyć całe życie w omnivers.

Machnąłem ręką uderzając go w żebra i wysyłając z bardzo dużą prędkością w pobliską ścianę. Przeleciał przez kilka pokoi i w końcu zatrzymał się w kuchni gdzie obecnie przebywała Velgrynd i piła herbatę.

(Velgrynd Pov)

Podczas czytania jednej z książek którą stworzył dla mnie starszy brat Velzadaross zachciało mi się napić herbaty więc opuściłam swój pokój i zaczęłam zmierzać w kierunku kuchni. Po drodze wpadłam na Veldorę który uciekał przed zdenerwowaną starzą siostrą Velzard ale zignorowałem ich i otworzyłam drzwi do kuchni. Zaczęłam się po niej przemieszczać i przygotowałam herbatę zgodnie z instrukcjami starszego brata. Usiadłam przy stole delektując się własnoręcznie zaparzoną herbatą i rozmyślałam o treści książki do czasu aż chłopak o blond włosach nie przeleciał przez ścianę i wylądował na podłodze obok mojego krzesła. Spojrzałam na niego z ciekawością i zauważyłam że był bardzo przystojny a kiedy spojrzałam mu w oczy zauważyłam że bardzo uważnie mi się przygląda co sprawiło że poczułam się bardzo nieswojo.

„Bogini" powiedział chłopak chwilę przed tym jak stracił przytomność.

Lekko się zarumieniłam słysząc jego słowa ale od razu się opanowałem.

{to dziwne, nigdy wcześniej się tak nie zachowywałam} pomyślałam wstając z krzesła.

Wzruszyłam ramionami, złapałam chłopaka za fraki i zaczęłam go nieść w kierunku z którego przyleciał nie zdając sobie sprawy z tego że obecnie starszy brat Velzadaross bardzo chce zabić blondyna.

(Mc Pov)

Walnąłem wkurzającego chłopaka i spojrzałem na dziewczynę z różowymi włosami która w przyszłości będzie moją bratową. I jeżeli nie dałeś rady złożyć wszystkich części układanki do kupy to mam dla ciebie złe wieści... . Ale wracając, podszedłem do Lucii która wyglądała tak jakby się nie przejmowała tym że właśnie jej brat został uderzony i przeleciał przez kilka dość grubych kamiennych ścian.

„Jesteś wyjątkowo spokojna i opanowana mimo że twój brat został wysłany by bliżej zapoznać się z strukturą tutejszych ścian" powiedziałem wywołując u niej lekki chichot.

„Rudra sobie zasłużył na to. Gdyby był mniej porywczy i potrafił dokładnie analizować rzeczy to by go to nie spotkało" odpowiedziała.

„Czyli domyślasz się kim mogę być prawda?" spytałem lekko się uśmiechając.

„Zgadza się. Biorąc pod uwagę to co próbował powiedzieć pan Feldway pana imię zaczyna się na Velz a mi są znane tylko dwie istoty w naszym świecie których imiona się zaczynają na Velz. Jedną z nich jest Biały lodowy smok Velzard a drugą istotą jest starszy brat stwórcy świata Velzadaross ale jest on przez większość uważany za mit." Stwierdziła Lucii na co zacząłem się lekko śmiać.

„już cię lubię" powiedziałem, spojrzałem w kierunku w którym wysłałem Rudre i zmarszczyłem brwi.

{ten mały skurwysyn śmie patrzeć na Velgrynd i do tego mieć nieprzyzwoite myśli o niej!} pomyślałem robiąc się zły.

{zabiję skurwysyna} stwierdziłem widząc jak moja mała siostrzyczka się rumieni.

[mistrzu uwalniasz swoją rządzę krwi]

Szybko się uspokoiłem i spojrzałem na lekko przestraszoną Lucii.

„Przepraszam" przeprosiłem ją.

„Nic się nie stało, co znowu zrobił mój brat?"

„Stąpa on po bardzo kruchym lodzie i jeżeli tak dalej pójdzie to może się utopić" wyjaśniłem.

„Rozumiem. w takim razie powiem mu żeby lepiej uważał co robi jeżeli nie ma pan nic przeciwko" powiedziała Lucii.

Gdy miałem już odpowiedzieć z dziury w ścianie którą zrobił Rudra wyszła Velgrynd trzymająca za fraki nieprzytomnego blondyna, kiedy mnie zobaczyła uśmiechnęła się szeroko, podeszła i rzuciła na ziemię pierwszego ~bohatera~.

„Cześć starszy bracie" przywitała się ze mną Velgrynd.

„Cześć maluchu" odpowiedziałem mierzwiąc jej włosy.

„Mou, starszy bracie przestań bo popsujesz mi fryzurę i nie jestem już mała!" powiedziała słodko nadymając policzki.

„hahaha, dla mnie zawsze będziesz mała" zaśmiałem się lekko i powiedziałem patrząc na jej uroczą minę.

„przepraszam że przeszkadzam Velzadaross-sama i Velgrynd-sama ale muszę zaprowadzić tę dwójkę do Veldanavy-sama" poinformował nas Feldway przerywając moją interakcję z Velgrynd.

Spojrzałem na niego z niebezpiecznym błyskiem w oczach na co lekko się odsunął.

„Rozumiem" odpowiedziałem po chwili na co Feldway westchnął z ulgą.

Schyliłam się do nieprzytomnego Rudry złapałem go za kołnierz jego białej koszuli i zacząłem iść w kierunku mojego pokoju ciągnąc ciało Rudry za sobą.

„Chodźmy" powiedziałem nie oglądając się.

Feldway wraz Lucii podążyli za mną bez żadnego sprzeciwu. Gdy byliśmy w połowie drogi od obecnego miejsca w którym przebywał Veldi wyczułem biegnących w moją Veldore i Velzard. Westchnąłem w duchu po domyśleniu się że Veldora znowu coś zniszczył/wysadził. Po chwili moim oczom ukazał się biegnący Veldora a zaraz za nim była wkurzona Velzard. Kiedy mieli obok mnie przebiec puściłem nieprzytomnego Rudre i mając już dwie wolne ręce złapałem moje rodzeństwo za głowy i uniosłem trochę ponad moją linię oczu.

„Co wy robicie?" zapytałem ich z błyskiem w oczach na co nerwowo przełknęli ślinę.

„„n-nic"" odpowiedzieli razem.

Uniosłem lekko brwi i spojrzałem na Veldore który był w swojej ludzkiej postaci wyglądającej tak samo jak w anime.

„Co znowu rozwaliłeś?" spytałem go.

„tak jakby przechodząc obok pokoju starszej siostry wysadziłem jej drzwi" powiedział cicho i spuścił wzrok.

„*westchnienie* co ci mówiłem Veldora?" Zapytałem go.

„Żebym nie niszczył wszystkiego co popadnie ponieważ doprowadzi mnie to do nieszczęścia" mruknął pod nosem.

„Dobrze i jeżeli dalej tak będziesz robił to zrozumiesz co miałem na myśli" poinformowałem go i postawiłem z powrotem na ziemi.

Kiedy tylko jego nogi dotknęły ziemi odrazu zaczął uciekać w kierunku swojego pokoju.

„A co do ciebie" powiedziałem patrząc na Velzard która lekko się wzdrygnęła pod moim spojrzeniem.

„Ja..., przepraszam" przeprosiła spuszczając wzrok.

„Mam co do ciebie jedno zastrzeżenie, otóż przestań zabijać Veldore ponieważ to nie sprawi że się zmieni ale cieszę się że tym razem nie użyłaś przeciwko niemu umiejętności." Oświadczyłem i postawiłem ją z powrotem na ziemi.

Gdy Velzard stanęła na ziemi rzuciła się w moim kierunku i wtuliła w moją klatkę piersiową.

„Kocham cię starszy bracie" powiedziała na co zaśmiałem się lekko.

„Też cię kocham śnieżynko" odpowiedziałem głaszcząc ją po głowie.      (A/N jest to miłość pomiędzy rodzeństwem więc proszę nie interpretować w jakiś dziwny sposób.)

Po chwili się ode mnie odsunęła i lekko uśmiechnęła.

„Przepraszam że przerwałam waszą małą wycieczkę" przeprosiła.

„Nie ma sprawy a teraz wybacz ale muszę ich zabrać do Veldiego" opowiedziałem podnosząc Rudre tak jak wcześniej.

„Rozumiem"

„Jeżeli będziesz chciała to później wraz z twoim rodzeństwem możemy zrobić coś ciekawego" poinformowałem ją.

„Z wielką chęcią" odpowiedziała odrazu z gwiazdami w oczach.

„A więc załatwione, do później śnieżynko" oznajmiłem idąc do pierwotnego celu podróży.

Gdy odeszliśmy już kawałek od Velzard zrównała się ze mną krokiem Luci.

„jeżeli panu to nie przeszkadza panie Velzadaross-sama chciała bym coś potwierdzić." Odezwała się po chwili Lucii.

„Mów do mnie po prostu Velzadaross i możesz bez problemu pytać o prawie wszystko" odpowiedziałem uśmiechając się lekko.

„Dobrze panie Velzadaross, czy ta dziewczyna z wcześniej to był biały lodowy smok Velzard?" spytała.

„*westchnienie* przez ciebie czuję się na jeszcze starszego niż jestem i odpowiadając na twoje pytanie tak była to Velzard, blond włosy chłopak to był Veldora a dziewczyna która przyniosła tego skur... Akchem mam na myśli twojego brata to była Velgrynd." Poinformowałem ją.

„Rozumiem."

Zapanowała między nami cisza i było słychać jedynie uderzenia butów o kamienna podłogę.

„Dalej nie mogę uwierzyć że rozmawiam z mityczną istotą" przerwała ciszę Lucii.

„Hahahaha" zaśmiałem się lekko z jej słów.

„Co jest takiego niesamowitego w tym?" spytałem patrząc na nią.

„Bardzo rzadko spotyka się takie istoty a także większość jest opisywana jako straszne potwory które jedynie sieją zniszczenie" odpowiedziała.

„Hahaha rozumiem ale pamiętaj że ja nie jestem święty i mam już na koncie jedno zniszczone multiwersum"

Lucii na chwilę rozszerzyła oczy ale szybko się opanowała i spojrzała na mnie z ciekawością.

„Nie wydaje się pan złą osobą i jeżeli mogę wiedzieć to dlaczego je zniszczyłeś?"

Zauważyłem że Feldway przysłuchuje się naszej rozmowie z ciekawością co mnie lekko rozbawiło.

„No cóż Bóg tamtego multiwersum był bardzo arogancki czego nienawidzę i chciał też zabić Veldanave co mnie rozzłościło wystarczająco żeby go zabił i zniszczył całą jego domenę" wyjaśniłem co sprawiło że Feldway patrzył na mnie z podziwem a Lucii miała skonfliktowaną minę.

„Jesteśmy już na miejscu" powiedziałem zatrzymując się przed wielkimi podwójnymi drzwiami z znakiem bazyliszka.

Otworzyłem drzwi, wszedłem do środka i poszedłem w kierunku Veldiego. Veldi wyglądał na lekko zdezorientowanego widząc mnie wraz z Feldwayem ale szybko się otrząsnął. Zatrzymałem się kawałek przed nim i upuściłem nieprzytomnego Rudre.

„Cześć Veldi, tu masz jednego aroganckiego dzieciaka którego zamawiałeś" powiedziałem wskazując na blondyna leżącego u moich stup.

„A za mną jest dziewczyna która przyszła razem z nim i jest naprawdę fajna więc bądź dla niej miły"

podszedłem do niego i nachyliła się.

„A do tego ma twoje ulubione różowe włosy" szepnąłem mu na ucho na co się zarumienił, spojrzał na Lucii i zarumienił się jeszcze bardziej.

„Hahahahahahaha" wybuchłem śmiechem widząc jego reakcję.

„Achh a teraz wybacz ale muszę coś jeszcze zrobić" poinformowałem go gdy przestałem się śmiać.

Przyzwałem swoją katanę i oparłem ją na ramieniu.

„No cóż miłego i nie wpatruj się za bardzo hahahahaha" oznajmiłem śmiejąc się z własnego żartu i teleportowałem się zostawiając jeżeli to możliwe jeszcze bardzie czerwonego Veldanave.

<lokalizacja ???>

(3 pov)

Po środku kosmosu unosiła się wielka czarna stacja kosmiczna która wyglądała jak dwa połączone pierścienie i gdyby się przyjrzeć uważnie można by było zobaczyć dziwne logo w kształcie tarczy z napisem: MMFBI. Jest to skrót od: między multiwersalnego federalnego biura śledczego. Obecnie w stacji kosmicznej był ogromny ruch ponieważ wykryli że jedna z istot za jakiś czas może złamać ich prawo dotyczące wieku.

W bardzo bogato umeblowanym biurze siedział umięśniony siwy mężczyzna z cygarem w ustach i przeglądał informacje na temat pewnego gwiezdnego smoka.

„Jego starszy brat może być bardzo dużym problemem" mruknął o siebie.

Podniósł oczy tylko po to by zobaczyć chłopaka koło 18 lat z kataną na ramieniu który wpatrywał się w niego fioletowo-czerwonymi oczami i wywierał niewiarygodnie dużą presję. Był to chłopak który był wymieniony w informacjach jako starszy brat smoka i istota zdolna w każdej chwili zniszczyć omnivers.

{kurwa jeżeli źle coś powiem to mam przejebane} pomyślał siwy mężczyzna.

„W czym mogę panu pomóc?" Zapytał uprzejmie.

„Macie nie wtrącać się w rzeczy które dzieją się w domenie Veldanavy albo nie skończy się to dla was dobrze" oznajmił chłopak.

„R-rozumiem" odpowiedział siwy mężczyzna.

„Dobrze" powiedział chłopak i zniknął nie zostawiając po sobie nawet śladu.

„*westchnienie*" siwy mężczyzna westchną z ulgą i wytarł pot z czoła.

Wtedy do pomieszczenia wbiegł mężczyzna w garniturze i czarnych przeciwsłonecznych okularach.

„Szefie po całej bazie jest porozwieszane papier toaletowy" oznajmił.

„*westchnienie* Przynajmniej nie wysadził wszystkiego tak jak inni" mruknął do siebie szef agencji MMFBI.

„A także zniknęły wszystkie łazienki i wygląda to tak jakby nigdy nie istniały!" dodał mężczyzna w garniturze.

„*westchnienie* jestem na to już za stary" powiedział siwy mężczyzna.

(A/N mam nadzieję że rozdział się podobał, życzę wam wszystkim moim drogim czytelnikom miłej nocy/dnia i żeby wasze poduszki zawsze były zimne z obu stron.

A jeżeli chciałbyś mnie wesprzeć to łap linka: https://tipply.pl/u/WolffunTW

Next chapter