webnovel

Rozdział 13: Moc przyjaźni!

Spędziliśmy noc w gospodzie. Chciałem wyruszyć od razu, ale nawet ja musiałem poczynić przygotowania, by zapolować na smoka, jedną z najbardziej absurdalnych istot w świecie fantasy — w końcu byłem jeszcze młodym Bohaterem, w piątym dniu swojej podróży. Byłem jak pisklę wychodzące z jajka, tak jak młody smok.

Potrzebowałem naturalnego dezodorantu. To polowanie zakończyłoby się porażką, gdybym został zauważony przez smoka jako pierwszy, ponieważ nie miałbym szans go złapać, gdyby rozwinął skrzydła i odleciał. Dlatego ważne było, by zaatakować z zaskoczenia. Jedyną szansą na zwycięstwo było skryte podejście, ukrycie zapachu i hałasu, a następnie atak na smoka, kiedy ten pogrążył się w słodkich snach, by rozerwać mu skrzydła lub skórę.

Udało mi się zdobyć dezodorant od myśliwego z wioski.

Kolejną rzeczą była kwestia czasu. Obecnie moje ciało było dosłownie chaotyczną mieszanką po aktywowaniu moich komórek. Byłem w trakcie odzyskiwania swojego ciała w jego szczytowej formie. Efekt wzmocnienia związany z osiągnięciem poziomu 204 przyspieszył rozwój moich mięśni, ale osiągnięcie rangi S w umiejętnościach nie było łatwe, nawet z przywilejem Bohatera. Nadal, nie powinno to zająć zbyt dużo czasu, ponieważ raz już to osiągnąłem.

Największy problem to…

„Yaaaawn~!"

„Ziew…"

Dwoje idiotów, którzy od pewnego czasu ciągle ziewali, bardzo mi przeszkadzało. Lanuvel i Tragarz, którzy całkowicie poddali się urokowi wielkiej istoty, wrócili późno w nocy i natychmiast padli na łóżka, zasypiając. Niestety, nie udało im się nauczyć absolutnie niczego; w przeciwnym razie padliby trupem, a nie na łóżka. A następnego ranka zaczęli przysypiać.

„Hej. Nie musicie za mną iść."

Planowałem samemu zdominować smoka, bo w końcu profesor Moralność z pewnością wygłosiłby mi kazanie, gdyby ci dwoje zginęli śmiercią nienaturalną, biorąc udział w polowaniu. Nie, gdyby skończyło się tylko na kazaniu to byłby dobry rezultat. Pomijając Tragarza, archeolog Lanuvel była celebrytką. Co by się stało, gdyby rozeszły się plotki, że zginęła pięć dni po dołączeniu do drużyny Bohatera? Moja „reputacja" ległaby w gruzach. Byłoby wręcz absurdalne, gdyby moja reputacja spadła, podczas gdy próbowałem zdobyć osiągnięcia. Lepiej byłoby wcześniej ich odprawić, żeby nie obijali się w pobliżu, zapobiegając tej tragedii.

Jednak to nie szło zgodnie z planem…

„Robimy to dlatego, że uważam, że Bohater by nas porzucił i poszedł sam!"

„Ja myślę dokładnie to samo co panna Lanuvel."

Ci idioci uparcie przyklejali się do mnie jak rzepy. Choć byliby bardziej przekonujący, gdyby otarli sen z oczu...

Wzruszyłem ramionami.

„Nie żałujcie tego."

W pobliżu wioski znajdował się zwyczajny las. Króliki, jelenie, lisy, sosny, azalie, gąsienice, komary, komary, komary…!

Z resztą ta wioska nie mogłaby powstać, gdyby las nie był zwyczajny. Jednak nieco dalej w lesie znajdowała się kolonia orków.

Orkowie. W tłumaczeniu na polski można by ich nazwać świńskimi demonami. Jednak przypominali świnie tylko z powodu swoich płaskich nosów — w żadnym razie nie byli genetycznie spokrewnieni z oinkającymi świniami. A otyłość można było sobie darować — mieli muskulaturę kulturysty. Słowo „ork" było uniwersalnym terminem, którego używano nawet w angielskim.

„GuGu!"

„KuKu!"

Większość potworów, w tym orkowie, posługiwała się prymitywnym językiem, więc Tłumaczenie nie działało. W rzeczywistości nawet oni nie byli w stanie porozumiewać się między sobą, dlatego głównie używali języka ciała. Powodem tego była ich bardzo krótka długość życia i brak domowego środowiska. Mnożyli się w ogromnych ilościach, jakby byli nielimitowanym źródłem PD w grze RPG.

Warunkiem ich pojawienia się był czysty region z dużą koncentracją many, dlatego rzadko rodziły się w miastach czy wioskach. Podsumowując, byli nieskończonym źródłem punktów doświadczenia (PD).

„Bohaterze! To orkowa drużyna patrolowa!"

„Pomożemy ci!"

Te dwa głupki przygotowywały się do walki, jeden machając magią ognia, drugi dzierżąc włócznię, wyraźnie próbując ukraść mi punkty doświadczenia.

Dlatego towarzysze są zbędni.

„Nie wtrącajcie się."

Świst~

Wyciągnąłem Miecz Żywiołów Endymion z jego niebieskiej pochwy, owiniętej czystobiałym materiałem. Orkowie, którzy zobaczyli jaskrawy blask ostrza, drgnęli i zadrżeli — ich instynkty przetrwania wyczuły niebezpieczeństwo tego miecza.

Mój obecny poziom wynosił 204. Polowanie na nawet najsłabsze smoki byłoby trudne, ale wiedziałem to od początku. Dlatego kolonia orków, znajdująca się na drodze do kryjówki smoka, była kluczowa. Planowałem tutaj nieco podnieść swój poziom.

▷Rasa: Ork

▷Poziom: 51

▷Profesja: Żołnierz (Tłum=→Duch walki↑)

▷Umiejętności: PatroLowanie (E) Walka Włócznią (F) Wytrzymałość (F)

▷Stan: Zaniepokojony, Czujny

Poziom 50, czyli standard dla giermka, który marzył o zostaniu pełnoprawnym rycerzem związanym z jakąś organizacją. Umiejętności orków były tak żałosne, że rycerz bez trudu wygrałby w walce, ale mogłoby się zdarzyć, że straciłby życie przez nieuwagę; a wszystko to z powodu ich cechy rasowej.

Orkowie, którzy w swojej rasie mieli tylko samców, posiadali lepsze zdolności fizyczne niż ludzcy mężczyźni we wszystkich aspektach. Siła mięśni, zwinność, węch, wytrzymałość, odporność… Gdyby licealista z Ziemi i ork mieli walczyć jeden na jednego, zakładając, że obaj są na poziomie 1, licealista nigdy by nie wygrał, nawet z bonusem protagonisty.

„TuTu!"

„BuBu!"

Czy to przez umiejętność Wyzwisko (E), której nauczyłem się na czarnym rynku podczas polowania na elfy? Orkowie zdecydowali się walczyć odważnie, mimo że byli przerażeni na śmierć. Naprawdę sprzyjające warunki.

Średni poziom orków był niski, bo była to drużyna patrolowa. Ale jak to mówią, małe krople tworzą ocean. To także była metoda rozwoju, którą polecał Profesor Moralność.

Było ich czternastu, co było idealną liczbą na lekką rozgrzewkę.

Ruszając z lekko ugiętych kolan, zignorowałem strzały i włócznie lecące w moją stronę, poruszając się w linii prostej. Groty strzał przebiły moje ubrania, a kilka kropel krwi rozprysnęło się, gdy jedna z nich delikatnie ukłuła moją skórę, ale nie była w stanie utkwić w mojej kamienno-twardej skórze.

„QuQu?!"

„KuKu?!"

Orkowie w panice pchnęli swoje włócznie w moją stronę. Ich wybór działania nie był zły, jeśli chodziło o powstrzymanie szarży, ale moja broń była zbyt potężna, by mogły się przed nią obronić ich prymitywne włócznie.

Miecz Żywiołów Endymion. Była to broń zdolna do zgładzenia samego Króla Demonów Pedonara. Dzięki wysokopoziomowym umiejętnościom i sile wynikającej z mojego poziomu 204 mogłem zmiażdżyć orkową drużynę patrolową.

Chlast-

Odcinając ich bronie, a potem…

Chlast-

Odcinając też ich głowy~

Nie było potrzeby stosowania jakiegoś efektownego szermierstwa czy footworku. Szalałem wśród orków, zwracając tylko uwagę tylko na moje oczy i uszy. Obrona jest dla psów albo szczurów.

„Nie tam, ty demonie!"

„YuYu~~?!"

Nie było potrzeby unikać ciosów. Rozerwana skóra zagoi się dzięki ślinie, a ubrania można kupić nowe. Było oczywiste, że moje ubrania i tak znikną, jeśli będę walczyć ze smokiem, więc nie miałem powodu, by się nimi przejmować.

Najważniejsza była efektywność i rozwój umiejętności.

▷Rasa: Nadczłowiek

▷Poziom: 205

▷Profesja: Bohater (EXP 500%)

▷Umiejętności: Wytrzymałość (A) Siła Fizyczna (A) Zwinność (A) Odporność (A) Regeneracja (A)...

▷Status: Szał

Moja umiejętność Wytrzymałość awansowała, gdy zniosłem ataki orków moim ciałem. Znalazłem kilku przyjaciół, którzy w przeszłości lubili walczyć elegancko, nie pozwalając się zranić, ale słabe ciało to po prostu darmowe PD. Unikanie kul z karabinu maszynowego było możliwe tylko w filmach. W rzeczywistości często zdarzało się, że strzała trafiła w pośladki z daleka — i dlatego warto było trenować zwieracz.

„Mój tyłek jest całkiem seksowny, nieprawdaż?"

„WuWu…!"

Ork łucznik, który od pewnego czasu bezczelnie celował w moje pośladki, odwrócił się i zaczął szybko uciekać. Był ostatnim, który pozostał przy życiu.

Lanuvel szybko przywołała błyskawicę i krzyknęła: „Bohaterze-nim! Zajmę się nim-!"

„Zostaw go."

„Eh?! Dlaczego?!"

„Żeby kolonia orków zebrała się w jednym miejscu. Polowanie na nich pojedynczo byłoby kłopotliwe i zajęłoby zbyt dużo czasu."

Byłem obecnie cały pokryty zieloną krwią orków. Mogłem być mniej poplamiony, gdybym walczył nieco ostrożniej, ale to była najskuteczniejsza metoda ukrycia zapachu człowieka przed ostrym węchem orków z płaskimi nosami. Spryskałem się dezodorantem kupionym w wiosce, a potem rozpyliłem go na krew.

Przygotowania zakończone.

Śledziliśmy ślady pozostawione przez uciekającego orkowego łucznika.

„Mimo że mój poziom jest znacznie wyższy niż Bohatera..."

„Mimo że chciałem pokazać ci moje umiejętności włóczni..."

Dwójka pajaców nieustannie narzekała, idąc przez las. Z kontekstu wynikało, że byli niezadowoleni, że nie mieli okazji razem wyeliminować orków, cały czas gadając o tym, że są szanownymi towarzyszami Bohatera.

Nagle zatrzymałem się.

„Co... co się stało?"

Lanuvel schyliła głowę, starając się być urocza. Wyglądało na to, że rzeczywiście czuła się źle z powodu tych wszystkich skarg.

„Wyjaśnię wam teraz plan. Otoczymy i zlikwidujemy kolonię orków dzięki mocy naszej przyjaźni. Ich szacunkowa liczba to 5 tysięcy. Musicie tylko uważać na wodza na poziomie 400, czarownika na poziomie 300 i czempiona na poziomie 200. Macie jakieś pytania?"

„Ja! Ja!"

Lanuvel nagle podniosła rękę. Skinąłem na nią, zachęcając, żeby szybko zadała pytanie.

„Kiedy przybędą posiłki?"

„Jakie posiłki?"

„…"

„Lanuvel będzie nacierać od zachodniej bramy, ty weźmiesz wschodnią, a ja północną. Chciałbym zablokować także południową, ale niestety, nie mamy wystarczającej mocy przyjaźni."

Szczerze mówiąc, nie przepadałem za mocą przyjaźni. Według mnie nie było nic sprawiedliwego w linczowaniu przeciwnika, tylko dlatego, że był silny.

Jednak nie byłem na tyle głupi, żeby nie zauważyć rzeczywistości — wciąż byłem słaby. Nie stać mnie na wybredność, jeśli chodzi o metody i środki, dopóki nie stałem się wystarczająco silny. O rycerskości nie można było mówić, gdy było się słabym.

„Ale nie martwcie się zbytnio. Na północy jest rzeka, więc dla orków to praktycznie ślepy zaułek. Bez drogi ucieczki kolonia orków zaatakuje nas wściekle. Będzie emocjonująco, prawda? Czyż nie czujecie już, jak wasz poziom rośnie? Jeśli macie jeszcze jakieś pytania, pytajcie."

„…"

Wyglądało na to, że mój plan był tak doskonały, że nie mieli już więcej pytań.

Pokażmy im, na czym polega nasza przyjaźń.

*

*

*

Mówi się, że aby oszukać wroga, trzeba najpierw oszukać sojuszników.

Gdybym naprawdę zamierzał rzucić się bezmyślnie z przodu, nie rozmazałbym po sobie obrzydliwej orkowej krwi, a także przebrałbym tych dwoje idiotów. Powód, dla którego tego nie zrobiłem, był taki, że Lanuvel i Tragarz byli przynętą mającą odciągnąć uwagę 5 tysięcy orków.

„Hm… może trochę przesadzam nazywając ich przynętą?"

Mówienie tego wprost przedstawiałoby mnie w niezbyt korzystnym świetle, więc jako wyrafinowany strateg, którym jestem poprawię to: mieli zaawansowaną rolę odciągnięcia tłumu, aby umożliwić zabicie przywódców orków.

To Lanuvel miała rozpocząć realizację planu.

Boom! Fwrrsh!

Wysłała eksplozję ognistej magii w stronę kolonii orków. Był to sygnał do rozpoczęcia bitwy na zachodzie i wschodzie kolonii. Magia Lanuvel, będącej na poziomie 200, wywołała wspaniałe eksplozje, podczas gdy włócznia Tragarza na poziomie 286 przebijała i rozbijała orków.

„KuKu!"

„MuMu!"

Orkowie, którzy mieli trochę czasu, by przygotować się dzięki orkowi-łucznikowi, który uciekł, zaczęli rozdzielać się i atakować na zachodzie i wschodzie. Środkowa część kolonii stała się cicha, jakby cud Mojżesza właśnie się wydarzył.

„Jakże prostolinijni orkowie."

Chociaż, jakby się zastanowić to nie mieszkali by za tak prymitywnymi drewnianymi ogrodzeniami, gdyby byli inteligentni.

Lekko przeskoczyłem nad ogrodzeniem i cicho przedostałem się do środka, spokojnie docierając do centrum kolonii.

„CuCu…"

„KuKu…"

Orkowie, którzy polegali na swoim rozwiniętym węchu, mieli tendencję do ślepego zaufania swojemu zmysłowi zapachu, dlatego łatwo było ich oszukać, jeśli tylko usunęło się swój zapach.

Dlaczego tego nie wiedzieli, zapytasz?

Odpowiedź jest taka, że mieli niewielkie doświadczenie w starciach z przebiegłymi ludźmi. Ich długość życia była niezwykle krótka, a ich język zbyt prymitywny, by mogli przekazywać jakiekolwiek lekcje przyszłym pokoleniom. Dlatego nigdy nie robili postępów.

To również wyjaśnia, dlaczego nie atakowali wioski ludzi, mimo że była całkiem blisko. Dla nich ludzie byli istotami nieznanymi. Mimo to dostrzegali różnice, więc byli świadomi, że solidne ogrodzenia w ludzkiej wiosce oraz czyste ubrania jej mieszkańców były na zupełnie innym poziomie niż to, co posiadali. W rezultacie, orkowie postrzegali ludzi jako wyższą rasę.

Był jeszcze jeden powód. Orkowie często napotykali grupy ludzi przemierzających las i wdawali się w walki, ale najemnicy strzegący karawan kupieckich byli silniejsi od orków. O rycerzach strzegących powozów szlacheckich nie trzeba nawet wspominać. W rezultacie orkowie mieli mylne przekonanie, że wszyscy ludzie są od nich silniejsi.

„Problem pojawia się, gdy zdają sobie sprawę, że się mylili."

Zaczynają wtedy napadać na wioski, kradnąc kobiety, jedzenie, broń i tym podobne. Po skosztowaniu ludzi, zaczynają siać chaos bez opamiętania.

Takie plemię orków nadal atakowałoby ludzkie osady, aż w końcu zostanie wybite przez zakon rycerzy, grupę najemników lub kogoś podobnego.

„To tam."

Rezydencja wodza była nędznie zbudowaną chatą z bali. Reszta orków wybiegła na zewnątrz, zaskoczona mocą naszej przyjaźni, więc nie było ani jednego strażnika chroniącego chatę wodza. Mogłem wyraźnie zobaczyć, co się dzieje w środku, przez szpary w balach.

▷Rasa: Ork

▷Poziom: 387

▷Profesja: Wódz (Przywództwo = Plemie↑)

▷Umiejętności: Rzucanie (B) Przywództwo (C) Walka wręcz (D) Odporność (D) Wytrzymałość (E)…

▷Status: Podniecony

Czy to dlatego, że przybyłem 9 lat wcześniej? Poziom czarnoskórego orka-wodza był znacznie niższy, niż go zapamiętałem. I co z tą ładną elfką, którą trzymał pod swoim wielkim ciałem?

„HuHu!"

„Hagh! Szloch!"

... Wyglądało na to, że byli zajęci unią dwóch ras.

„Może powinienem wrócić później?"