webnovel

Rozdział 1 "Ukochane przez Śmierć"

Harry nigdy nie myślał, że jego życie mogłoby się tak potoczyć. Serce bolało go, ilekroć wspominał swoją żonę, trójkę dzieci i to czwarte, którego narodzin nigdy się nie doczekał...

Nie wiedział ile minęło, gdy jego umysł opuścił nagle ciało, ciągnięty jakimś niezrozumiałym linkiem, i trafił do średniowiecznej wioski - przynajmniej tak to wyglądało. Wpatrywał się w najpiękniejsze niebieskie oczy, jakie kiedykolwiek widział. Ich właścicielem był blondwłosy chłopiec, około dziesięcioletni, w którego oczach widniał strach, gdy go minął bez spojrzenia i wszedł do domu, który był za plecami Harry'ego.

Dosyć szybko zorientował się, że poza chłopcem nikt go nie widział, dlatego też równie szybko zorientował się, dlaczego chłopiec tak bardzo boi się ludzi. Jego matka nie żyła, a ojciec nadużywał go. Postanowił mu więc pomóc, bo to dziecko przypomniało mu o Draco - chłopcu, który został wychowany w wierze w czystą krew, i dopiero po dorośnięciu zrozumiał, że to wszystko była głupota. Choć może pomógł mu jego własny syn, który zaprzyjaźnił się z jego drugim synem, Albusem. Choć wydawało mu się, że w przyszłości przyjaźń mogła zmienić się w coś innego...

Chłopiec przedstawił się jako Aberdeen. Miał stosunkowo silną na ten świat magię i był kimś, kto miał wyjątkowy kontakt z duchami. Dlatego był wyjątkowo mile zaskoczony, gdy udało mu się w ciągu zaledwie dwóch lat sprawić, by nabrał pewności siebie, nim znów jego umysł wrócił do Pustki. Kolejne pociągnięcie zabrało go przed pałac, gdzie spacerował przystojny mężczyzna o blond włosach i niebieskich jak klejnot zwany celueanem oczach, około dwudziestego piątego roku życia, w towarzystwie uroczej damy o ciemnoblond lokach, niemal jasnobrązowych, i morskozielonych oczach. Ubrana w ozdobną suknię, która nie ukrywała, ale też nie eksponowała jej ciążowego, dużego już brzucha. Podszedł do pary i z zaskoczeniem rozpoznał w dorosłym dziecko, któremu tak niedawno próbował pomóc.

- Aberdeen?

- Harrison - przywitał się mężczyzna. - Poznaj moją żonę, Analee.

- Bardzo mi miło - delikatnie złapał wyciągniętą dłoń i ucałował jej wierzch. - Jesteś naprawdę piękną kobietą, aż promieniejesz radością.

- Dziękuję - dygnęła nieznacznie. - Ale proszę, nie flirtuj że mną. Jest to co najmniej niezręcznie - po chwili powagi, Harry roześmiał się głośno.

- Proszę, wybacz mi, o piękna niewiasto, ale nie jestem zainteresowany. O ile mi wiadomo, miałem cudowną żonę, trójkę dzieci - dwóch chłopców i dziewczynka - i czwarte w drodze. Tak więc nie musisz się o mnie martwić.

- Och, przepraszam.

- Nic się nie stało, to było naprawdę zabawne. Jak się czujesz, pani? Pamiętam czas przed narodzinami moich dzieci, Ginevra wciąż marudziła na niemożliwość choćby wygodnego ułożenia się.

- Nic mi nie dolega, dziękuję. Mąż bardzo dobrze się o mnie troszczy.

- Oczywiście, nie znam lepszego mężczyzny niż Aberdeen.

- Co cię tu sprowadza?

- Zapewne magia - wzruszył ramionami. - Naprawdę nie wiem, jak Ci kiedyś powiedziałem. Być może to kaprys Śmierci, by utrzymać mnie przy zmysłach. Mimo wszystko się cieszę.

- Nadal mówisz o tym, jakby to było normalne.

- Dziecko, zaufaj mi. Kiedy od jedenastego roku życia wciąż trafiasz w tak dziwne i dziwniejsze sytuacje, to naturalnie stają się dla ciebie coraz powszedniejsze - poczuł ciągnięcia. - Cóż, chyba muszę już iść. Życzę wam szczęścia w życiu, waszym i waszego dziecka. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy - dodał, nim rozpłynął się w powietrzu. Tryliardy milionów lat później, wiele światów później dowie się, że chłopiec był jego pierwszą Iskrą, a jego córka została cesarzową królestwa Obelii, znaną pod nazwiskiem de Alger Obelia.

Oczywiście, to było pierwsze dziecko, które tak poznał. Po tamtym razie te pociągnięcie wysyłał jego duszę w różne miejsca, i spotkał wiele różnych dzieci. Na początku trwało to przez jeden schemat: ka każdy kolejny świat poznawać jedno dziecko w wieku pomiędzy sześć a siedemnaście lat, któremu pomagał poradzić sobie z jakąś trudnością w życiu. Został odesłany zawsze, gdy dziecko było już na odpowiedniej ku "szczęśliwemu zakończeniu" drodze, i wracał je poznać, gdy życie dla tego dziecka się ułożyło. A potem cykl się powtarzał. W pewnym momencie, gdy Harry się już do tego przyzwyczaił, zmieniło się. W Pustce pojawiało się kilka dusz dzieci, które pamiętały jak zasypiały, i odwiedzał go. Rozmawiał z nimi, dawał im rady, a one wracały tam do niego przez jakiś czas, nim znikały zastąpione przez kolejne dzieci. To również trwało długo, aż w końcu oba schematy zaczęły się losowo przeplatać między sobą i mieszać. Jednak była w tej egzystencji pewna stała:

Harrison James Potter zawsze pamiętał każde imię i każdą twarz, bo te dzieci były dla niego ważne. Te dzieci były jego Iskrami, jego nadzieją na powrót do Świata żywych, ścieżką ku wolności, i...

Po prostu, były one ukochanym dziećmi Mistrza Śmierci.

ตอนถัดไป