webnovel

Smutek

(A/N witam z tej strony autor, po pierwsze chciałbym powiedzieć że ostatnio mam dość ciężkie chwile co doprowadziło że nie miałem ochoty dosłownie na nic, za każdym razem gdy wróciłem do domu ze szkoły leżałem w łóżku i patrzyłem się w ścianę słuchając muzyki. Mam nadzieję że moje samopoczucie jakoś bardzo nie wpłynęło na jakość rozdziału. Pozdrawiam wszystkich którzy to czytają i chciałbym prosić że jeżeli to czytasz to zostaw chociaż serduszko w komentarzu żebym wiedział że ktoś rzeczywiście czyta moją pracę.❤️

(Mc pov)

Minęło już 6 miesięcy od narodzinach Velgrynd podczas których nie wydarzyło się nic szczególnie ciekawego. Przez pierwszy tydzień Velgrynd cały czas biegała po pałacu zwiedzając każdy jego zakamarek i powodując u mnie lekki ból głowy. Miała ona niewyobrażalne ilości energii co skutkowało tym że nie potrafiła usiedzieć w miejscu, poza dwoma wyjątkami kiedy gotowałem jej i Velzard coś do jedzenia i gdy je uczyłem. Kiedy ja się zajmowałem dwoma słodkościami Veldanava w tym czasie stworzył anioły i demony wraz z demonicznym światem. Gdy stworzył pierwsze anioły był zdezorientowany ich brakiem ego co wywołało u mnie lekkie rozbawienie. Wyobraź sobie wielkiego czarnego smoka który robi zabawną zdezorientowaną minę, drapie się po głowie pazurem i nieświadomie nad głową formuje znaki zapytania z gwiazd. Dość zabawny widok jeżeli mnie zapytasz. Kiedy tak go obserwowałem postanowiłem że narazie będzie musiał sam rozgryźć dlaczego anioły które stworzył nie mają ego.

Co do demonów większość bardzo powoli rozwijała swoje ego sprawiając że nie zwracałem większej uwagi co się dzieje w ich świecie. Bardziej zacząłem się interesować ich światem jakiś tydzień temu kiedy siedem demonów zwróciło moją uwagę. Cała siódemka miała bardziej rozwinięte ego niż reszta z ich rasy a do tego byli silniejsi i bardziej uzdolnieni co doprowadziło mnie do wniosku że muszą to być młode wersje siedmiu pierwotnych demonów.

{Ale narazie zostawmy ich temat ponieważ jest coś ważniejszego co dzieje się w obecnej chwili.} pomyślałem patrząc na blond włosom kobietę w białej sukni stojącej przede mną w moim pokoju. Obok niej stał Veldanava z lekko zaniepokojoną miną i bardzo uważnie analizował przestrzeń po mojej lewej stronie co chwilę zerkając na mnie. Uniosłem lekko brwi na jego zachowanie i spojrzałem jeszcze raz na blondynkę z moją zimną miną którą mam zawsze gdy nie jestem w pobliżu osób które lubię lub kocham. Do tej drugiej zaliczają się obecnie tylko trzy osoby których chyba nie muszę wymieniać. Co do osób które lubię można częściowo zaliczyć Beru.

Pod moim zimnym wzrokiem kobieta się wzdrygnęła i zauważyłem że zaczęła się lekko pocić.

„Starszy bracie" odezwał się w końcu Veldi.

Przesunąłem wzrok z blondynki w jego kierunku i nieświadomie moje zimne oczy z lodowatego bieguna północnego zmieniły się w zimną bezchmurną noc.

Veldanava nie przyzwyczajony do widzenia takiego mnie przełknął ślinę i na chwilę się zawahał.

„Starszy bracie to jest królowa wróżek Ramiris" powiedział po chwili wachania i wskazał na blond włosom kobietę obok niego.

„Miło cię w końcu poznać Velzadaross-sama" przywitała się lekko drżącym głosem.

„Veldanava-sama nie raz o panu wspominał" kontynuowała dalej tym samy głosem.

„A co takiego o mnie mówił?" Zapytałem zwracając z powrotem na nią moją uwagę i składając ręce na klatce piersiowej.

„Cóż..." mruknęła i spojrzała niepewna na lekko spanikowanego Veldanave.

Uniosłem lekko brwi na ich zachowanie.

„Co takiego jej o mnie naopowiadałeś?" spytałem spanikowanego Veldanave.

„Cóż..." mruknął odwracając ode mnie wzrok.

„Powiedziałem że jesteś bezwzględną istotą zabijającą każdego kto cię zdenerwuje... i że kochasz zniszczenie..." wydusił z siebie Veldanava.

{a więc za taką osobę mnie uważa} pomyślałem z lekko sztywną twarzą.

„Rozumiem." Powiedziałem odwracając się do niego plecami, rozerwałem czasoprzestrzeń i przeszedłem przez szczelinę.

„Bracie poczekaj!" Krzykną za mną Veldanava ale nie zareagowałem i zamknąłem za sobą szczelinę.

Rozejrzałem się po swojej półce skalnej i skierowałem się sztywnym krokiem w kierunku krawędzi. Kiedy byłem już przy niej, usiadłem spuszczając nogi za krawędź i zacząłem patrzeć przed siebie na zachodzące słońce.

{co to za uczucie?} pomyślałem dotykając klatki piersiowej {Wydaje się znajome?}

[to co mistrz czuje to smutek spowodowany przez osobę którą się kocha.]

„smutek..., czułem go przez prawie całe poprzednie życie..., to dlatego to uczucie wydawało się znajome" stwierdziłem smutno.

Wyczułem że ktoś próbuje się teleportować w pobliżu ale zablokowałem go i postawiłem barierę uniemożliwiającą teleportację.

{nie chcę obecnie z widzieć się z Veldim który będzie mnie przepraszał ani z dziewczynkami które będą mnie namawiać do wybaczenia jemu.} stwierdziłem.

[jeżeli mistrz nie chce się z nimi widzieć to mistrz może pójść do świata demonów gdzie nie powinni w najbliższym czasie szukać]

{Veldanava wykryje kiedy wejdę do świata demonów.}

[istnieje pradawna magia która pozwala ukryć kiedy ktoś lub coś przechodzi do innego wymiaru a także sprawia że nie da się rzucającego wykryć w wymiarze do którego wszedł]

{co to za magia?} zapytałem lekko ciekawy.

[nazywa się amba fatima]

{...}

{jak z niej korzystać?} zapytałem po chwili przetwarzania nazwy magii.

[niestety nie mam dostępu do tych informacji] powiedziała lekko smutna Atena.

{czemu nie masz do niej dostępu?} zapytałem zaskoczony.

[została jakoś zablokowana dla osób niepowołanych]

{rozumiem, nie przejmuj się tym Atena} pocieszyłem moją umiejętność.

[dobrze mistrzu] odpowiedziała.

Patrzyłem na słońce które już prawie schowało się za horyzontem i dalej czułem wcześniejszy smutek który na chwilę lekko osłabł gdy rozmawiałem z Ateną.

[znalazłam sposób żeby uzyskać dostęp do magii amba fatima] powiedziała po chwili lekko szczęśliwa Atena.

{co to za sposób?}

[mistrz może stworzyć umiejętność dzięki której będzie miał dostęp do każdej magii]

{dobry pomysł} pochwaliłem ją.

Zacząłem za pomocą Craftera tworzyć nową umiejętność, cały proces zajął mi około pięciu minut.

#[powiadomienie. Stworzyłeś nową umiejętność ostateczną Magic Book]# (A/N powiedział to głos świata)

{dobrze, Ateno pokaż mi co robi ta umiejętność}

[już się robi]

Umiejętność Ostateczna Magic Book

»cała magia- sprawia że użytkownik zna całą magię jaka została stworzona.

»wielokrotne rzucanie- pozwala na rzucanie tysiące różnych rodzajów magii w tym samym czasie.

»fuzja magii- pozwala na łączenie dowolnego rodzaju magii w celu stworzenia nowych magicznych zaklęć i atrybutów.

»król magii- sprawia że użytkownik potrafi korzystać z każdej magii na najwyższym poziomie.

{nawet spoko} stwierdziłem po przeczytaniu co robi moja nowa umiejętność.

{a więc mogę już iść do świata demonów} pomyślałem wstając z pozycji siedzącej.

[zaleca się aby mistrz przeszedł przez bramę łączącą świat kardynalny z światem demonów, sprawi to że szanse na wykrycie wynoszą 0%]

{rozumiem}

Przestałem ograniczać swoją percepcję i rozszerzyłem ją w poszukiwaniu najbliższej bramy. Wyczułem że najbliższa znajduje się na przyszłym terytorium władcy demonów Leona i zacząłem lecieć w jej kierunku przy okazji oglądając gwieździste niebo.

{może powinienem się trochę zmienić...} rozmyślałem podczas lotu.

{muszę nad sobą dużo pracować jeżeli chcę się zmienić, ale dam radę} postanowiłem lądując przed bramą. Mierzyła ona około 8 metrów, miała wiele pięknych i zawiłych wzorów i co chwilę losowo zmieniała kolory.

Stałem przed nią podziwiając jej wygląd i ignorowałem grupę niższych demonów chodzących bez celu wokół bramy. Kiedy już skończyłem na nią patrzeć rzuciłem na siebie zaklęcie które ukryje moje wejście do świata demonów a także moją obecność w nim.

Zacząłem iść w kierunku bramy i zauważyłem że każdy jeden demon z jakiegoś powodu drży ze strachu i schodzi mi z drogi co wywołało u mnie pewne zmieszanie ponieważ kompletnie ukryłem aurę.

[mimo że mistrz ją ukrywa to i tak silniejsze istoty będą wyczuwały że mistrz jest bardzo niebezpieczny ale niższe demony nie potrafią tego wyczuć.] powiedziała Ateny wyczuwając moje zmieszanie.

{więc dlaczego się tak boją?} zapytałem dalej lekko zmieszany.

[ponieważ wyczuwają miecz znajdujący się w cieniu mistrza, zaleca się żeby mistrz zaczął go przechowywać w swojej duszy. Dzięki temu więź mistrza z mieczem ewoluuje tak bardzo że nikt nie będzie w stanie użycz miecza poza mistrzem a także będzie można ukryć kompletnie jego aurę poprzez przekierowanie jej do duszy mistrza i wymazanie jej]

{huh. Ciekawe nie powiem że nie}

Wyciągnąłem przed siebie rękę i złapałem katanę która wyskoczyła z mojego cienia.

{Ateno przechowaj go w mojej duszy proszę}

[dobrze mistrzu]

Katana zaczęła zmieniać się w fioletową mgiełkę i zaczęła wnikać we mnie wywołując lekko nie przyjemne uczucie.

[proces zakończony] usłyszałem po chwili od Ateny i poczułem swędzenie na prawym ramieniu w okolicach nadgarstka.

Podwinąłem rękaw skórzanej kurtki i moim oczom ukazał się czarny tatuaż przedstawiający węża który był owinięty wokół ramienia. Jego głowa była po zewnętrznej stronie nadgarstka natomiast ogon kończył się dopiero przy łokciu.

{wyjaśnisz mi co to jest, Ateno?} zapytałem zdezorientowany nagłym pojawieniem się tatuażu.

[tatuaż powstał przez połączenie duszy mistrza z kataną]

{ma on jakieś funkcje czy tylko fajnie wygląda?}

[dzięki tatuażowi mistrz może w każdej chwili zamanifestować katanę w ręce]

{fajnie} stwierdziłem zadowolony i zakryłem tatuaż rękawem kurtki.

Przeszedłem przez bramę i przywitał mnie krajobraz podobny do sawanny z wieloma zniszczonymi terenami i czerwonym niebem.

{pora trochę pozwiedzać i znaleźć miejsce w którym mógłbym stworzyć tymczasowy dom} pomyślałem odczuwając że przez chwilę smutek stał się bardziej wyraźny.

Spojrzałem w lewo i zauważyłem górę średnich rozmiarów. Poleciałem w jej kierunku przy okazji zabijając jedną ręką demona który stał na drodze. Wylądowałem przed górą i zobaczyłem wejście do jaskini. Wszedłem do niej lekko zaciekawiony, po kilku minutach chodzenia na ścianach pojawiły się  niebieskie świecące linie które były w różnych grubościach i długościach sprawiając że wyglądały jak ślady po pazurach.

{co to jest?} zapytałem przyglądając się linią.

[jest to świecące żelazo]

{da się z niego zrobić coś przydatnego?}

[jest ono bardzo kruche więc można je wykorzystać jedynie w celach ozdobnych]

{rozumiem}

Zacząłem wchodzić coraz dalej do jaskini i po pewnym czasie tunel zaczął się rozszerzać ukazując mi dużą przestrzeń która idealnie nadawała się na zbudowanie domu o którym myślałem podczas zwiedzania jaskini.

{idealne miejsce} pomyślałem podziwiając widok przede mną.

Jaskinia miała duże jezioro z kamienną wyspą po środku na którą padało żółte światło które wydobywało się z wielkiego kryształu znajdującego się na suficie.

[zgadzam się z mistrzem. jest to idealne miejsce które może zaspokoić potrzeby mistrza] powiedziała lekko zadowolona Atena.

Poszedłem w kierunku wyspy, kiedy dotknąłem stopą wody na powierzchni zaczęła się tworzyć ścieżkę z czarno-fioletowego lodu. Gdy byłem już prawie na wyspie z wody wyskoczyła wielka ryba podobna do suma tyle że była czarnego koloru i miała wielkie czerwone zęby jak rekin. Sum skoczył na mnie próbując mnie zaatakować ale w ułamek sekundy padł przede mną martwy z odciętą głową.

„Głupia ryba" mruknąłem pod nosem zmieniając katanę z powrotem w tatuaż i wznowiłem swoją wędrówkę. Postawiłem stopę na wyspie i poszedłem na sam jej środek. Odwróciłem się, spojrzałem na most z lodu i skinąłem głową.

„idealne miejsce ale czegoś mi tu brakuje" stwierdziłem.

Uderzyłem lekko nogą o gołą skalę na której stałem i cała wyspa zaczęła pokrywać się piękną zieloną trawą i wyrosło parę wiecznie kwitnących drzew wiśni.

Rozejrzałem się podziwiając swoją pracę i skinąłem zadowolony głową.

„Teraz lepiej" powiedziałem.

Klasnąłem w dłonie i za mną uformował się dom w stylu japońskim. Odwróciłem się i spojrzałem na dom w którym przez najbliższy czas będę mieszkał i byłem naprawdę zadowolony. Podszedłem do drewnianych odsuwanych drzwi, otworzyłem je i wszedłem do domu. Wnętrze domu było bardzo ładnie udekorowane i wydzielało bardzo przyjemną atmosferę. Zacząłem rozglądać się po wnętrzu żeby zapoznać się z każdym pomieszczeniem. Dom miał jedną kuchnię, pokój do przyjmowania gości, salon, i osiem sypialni z czego jedna była większa niż reszta.

{jest super} pomyślałem zadowolony i poszedłem do salonu.

Usiadłem na kanapie, włączyłem telewizor i zacząłem oglądać anime.

{pora zrobić maraton i obejrzeć każde anime które mnie zaciekawiło w poprzednim życiu} pomyślałem zadowolony. {może anime pomoże mi zapomnieć o moim smutku...} spuściłem lekko głowę ale szybko się otrząsnąłem i włączyłem pierwszy odcinek fate stay night.

Stworzyłem miskę popcornu, puszkę cocacoli i skupiłem się na ekranie który mam nadzieję że zmniejszy mój ból.

<2 miesiące później>

(Veldanava Pov)

Minęły już 2 miesiące odkąd odszedł starszy brat. Przez cały czas byłem zajęty udoskonalaniem świata i próbowałem go znaleźć ale wiem że starszy brat zostanie znaleziony jedynie wtedy kiedy będzie tego chciał.

Obecnie byłem na półce skalnej na której uwielbiał siedzieć i obserwowałem rozwój ludzi przy okazji myśląc o dniu w którym starszy brat odszedł czując się winny i smutny. Na początku nie wiedziałem do końca dlaczego odszedł ale wyjaśniła mi to Eliza co sprawiło że czułem się jeszcze bardziej winny. Eliza to umiejętność którą stworzył i dał mi starszy brat dlatego wiedziała jak się dokładnie czuł. Dzięki jej wyjaśnień zrozumiałem że mimo że starszy brat wydaje się zimną osobą to tak naprawdę bardzo kocha swoją rodzinę, więc gdy zacząłem wtedy mówić zadałem mu jeden z największych bóli jakie są znane w wszechświecie.

Wyczułem że ktoś się za mną pojawia.

„Znalazłaś coś Ramiris?" zapytałem blond włosom kobietę.

„Niestety nic nie znalazłam Veldanava-sama" powiedziała lekko przygnębiona.

Na chwilę zapanowała cisza przerywana jedynie szumem wiatru.

„Nie obwiniaj się o jego odejście, to nie była twoja wina tylko moja" powiedziałem smutnym głosem do niej spoglądając przed siebie na bursztynowe niebo.

„Na pewno znajdziemy Velzadaross-same" obwieściła z determinacją.

Potrząsnąłem głową.

„Znajdziemy go jedynie wtedy kiedy będzie chciał żebyśmy go znaleźli" stwierdziłem smutno obserwując zachodzące słońce.

(??? Pov)

Wystrzeliłem przed siebie magię atomową niszcząc duże ilości demonów znajdujących się przede mną.

„Bardzo niszczycielska ta magia" stwierdziłem z uśmiechem na twarzy i podrapałem się po swoich karmazynowym włosach.

Kiedy kurz opadł moim oczom ukazały się tereny na których nie było kompletnie nic, nawet małej kępy trawy.

„Jestem pewien że tamta szóstka jeszcze nie opanowała tej magii" stwierdziłem z dumą.

Kiedy miałem już odejść moją uwagę przykuło wejście do jaskini które było u podnóża góry. Gdy podszedłem bliżej wejścia miałem przeczucie które mi mówiło żebym nie wchodził do środka. To przeczucie sprawiło że byłem ciekawy co takiego się tam znajduje. Wszedłem do środka i zacząłem iść w kierunku w którym przeczucie mówiło żebym nie szedł. Po pewnym czasie chodzenia wszedłem do obszernej jaskini z jeziorem. Rozejrzałem się i pierwsze co przykuło moją uwagę to dom na wyspie po środku jeziora i most zrobiony z czarno-fioletowego lodu który prowadził na wyspę. Wszedłem na most i zacząłem iść w kierunku budowli otoczonej kilkoma różowymi drzewami. Stawiałem krok za krokiem nie mając już tego dziwnego przeczucia odkąd wszedłem do jaskini co mnie trochę zdezorientowało. Postawiłem stopę na zielonej trawie i zacząłem iść w kierunku domu, gdy byłem kilka metrów od niego zauważyłem że na trawie przy budowli ktoś leży.

{to dziwne, nie wyczuwam od niego żadnych oznak magiculi} pomyślałem patrząc na chłopaka który wyglądał na 18 lat, miał brązowymi włosami i leżał z zamkniętymi oczami.

Był ubrany w szarą koszulkę i czarne spodnie a obok leżała skórzana kurtka. Gdy go obserwowałem nagle otworzył oczy ukazując czerwono-fioletowe kule i spojrzał na mnie.

Po plecach przebiegł mi dreszcz i wszystkie moje instynkty krzyczały żebym uciekał jak najdalej się da nie oglądając się za siebie. Kiedy na niego patrzyłem bardzo dobrze wiedziałem że nie miałbym szans uciec nie wspominając już o zabiciu go.

Powoli podniósł się z pozycji leżącej przytłaczając mnie wzrostem i przeciągnął się.

(Mc Pov)

Spokojnie leżałem sobie na trawie przed domem rozmyślając lekko przygnębiony o Veldim do czasu aż w mojej jaskini nie pojawiła się pewna osoba. Wyczułem go odrazu ale postanowiłem pozwolić mu podejść. Zatrzymał się kawałek ode mnie i zaczął mi się przyglądać więc otworzyłem oczy i zobaczyłem chłopaka wyglądającego na około 14 lat z karmazynowymi włosami do ramion. Powoli się podniosłem przy okazji zastanawiając się co tu robi jeden z pierwotnych demonów. Przeciągnąłem się i spojrzałem na niego.

„Co tu robisz dzieciaku?" zapytałem z ciekawością.

„Nie jestem dzieckiem" odpowiedział dumnie mimo że widziałem że jest przestraszony.

{już teraz ma swoją dumną cechę? Jest to dość niespodziewane, myślałem że dopiero później stanie się dumny}

„W porównaniu ze mną to jesteś dzieckiem" powiedziałem. „A więc co tu robisz?"

„tylko zwiedzałem"

„Rozumiem, a więc możesz iść"

„..." odpowiedziała mi cisza i zauważyłem że nad czymś myśli.

Obserwowałem go jak próbuje przełknąć swoją dumę żeby coś powiedzieć więc czekałem spokojnie ciekawy.

{pewnie będzie chciał ze mną walczyć} obstawiałem w myślał.

„Chciałbym...żebyś został moim nauczycielem!" powiedział kłaniając się lekko.

„..."

„...HEE?!" krzyknąłem zdziwiony.

(A/N miłego dnia/nocy❤️)

Next chapter