webnovel

Początek wycieczki!

(A/N cześć z tej strony autor. Jest to kolejny rozdział mojej książki i chciałbym jeszcze raz przeprosić że w tamtym tygodniu nie było rozdziału więc postaram się to wam jakoś wynagrodzić.

Miłego czytania kochani❤️)

(Mc Pov)

Teleportowałem się z powrotem do mojego pokoju w pewnej odległości od Veldiego i reszty. Pstryknąłem palcami a za mną pojawiła się kanapa na której usiadłem i zacząłem czytać mange która pojawiła się w mojej dłoni nie zwracając uwagi na dalej czerwonego Veldiego próbującego zabić mnie wzrokiem.

„Już możesz na spokojnie zarywać do niej i FBI ci nie przeszkodzi" poinformowałem go nie odwracając wzroku od mangi i lekko się uśmiechając.

„Starszy bracie przestań!" Krzyknął czerwony Veldi.

Podniosłem wzrok z mangi żeby na niego spojrzeć i wybuchnąłem śmiechem.

„HAHAHAHA"

„TO NIE JEST ŚMIESZNE!" Krzyknął zawstydzony Veldanava na co zacząłem się jeszcze bardziej śmiać.

„HAHAHA, nawet nie wiesz jak bardzo to jest zabawne" powiedziałem i dalej się śmiałem aż w końcu spadłem z kanapy.

Po kilku minutach dalszego się śmiania na podłodze wstałem otrzepałem ubrania i położyłem się na kanapie. Stworzyłem nową mange ponieważ stara nie przetrwała napadu śmiechu i w sumie się nie dziwię ponieważ jest bardzo mało rzeczy które mogą przetrwać cząstkę mojej mocy.

„Rób co masz robić i nie zwracaj na mnie uwagi" obwieściłem otwierając na stronie na której skończyłem.

„...*westchnienie*" Veldi jedynie na mnie spojrzał, westchnął z irytacją i spojrzał na swoich gości.

„Przepraszam za mojego brata" powiedział do lekko czerwonej Luci.

„N-nie musisz przepraszać i miałabym prośbę" odpowiedziała lekko się jąkający.

„A co to za prośba?"

„Mógłby pan uleczyć mojego brata" poprosiła wskazując na blondyna leżącego u stup Veldanavy.

„*westchnienie* nie ma problemu" odpowiedział Veldi z lekko zmęczonym spojrzeniem i pstryknął palcami.

Blondyn powoli otworzył oczy i usiadł. Rozejrzał się po nowym otoczeniu i lekko rozszerzył oczy na widok wielkości pomieszczenia w którym się znajdował.

„Prawie bym zapomniał, a więc co robisz w moim pokoju Veldi?" zapytałem nie odwracając wzroku od ilustracji z wielkim pomarańczowym lisem o dziewięciu ogonach.

Veldanava zerknął w moją stronę.

„Cóż..., widzisz pokój starszego brata ma lekko mroczny klimat i w połączeniu z kolorystyką daje to bardzo dobrą atmosferę do przyjmowania gości" oznajmił Veldi.

Rudra po usłyszeniu jak się do mnie zwraca sam stwórca świata Smoczy Król Gwiazd Veldanava, szybko zaczął myśleć łącząc kropki i spojrzał na mnie z kroplami zimnego potu na czole i przełknął ślinę.

Przestałem czytać mange i usiadłem patrząc Veldiemu w oczy.

„Zdajesz sobie sprawę że większość istot w Omnivers tą twoją atmosferę kojarzy jedynie z nadejściem zniszczenia?" spytałem unosząc lekko brwi.

„Tak?" odpowiedział niepewny.

„*westchnienie* następnym razem użyj swojego pokoju dobrze?" powiedziałem ze zmęczeniem w głosie.

„dobrze" odpowiedział lekko nadąsany.

Położyłem się z powrotem na kanapie zakładając ręce za głowę i zamknąłem oczy. Ignorując kompletnie o czym Veldi rozmawia z Luci i blondynem moja świadomość została powoli wciągnięta w czarną przestrzeń z portalem. Jest to ta sama czarna przestrzeń którą widziałem przed kompletnym zdominowaniem Ivaraja. Od tamtego czasu ta czarna pustka pojawiała się co jakiś czas gdy zamykałem oczy. Za każdym razem wszystko było coraz to bardziej wyraźne i mogłem podchodzić coraz to bliżej drzewa z tą samą dziewczyną.

Przeszedłem przez portal a po drugiej stronie przywitała mnie dobrze mi już znana polana z drzewem bardzo podobnym do dębu. Zacząłem iść w tym samym kierunku co zawsze czyli w kierunku dziewczyny która czytała książkę w cieniu drzewa. Pierwszą rzeczą która była bardziej wyraźna niż w poprzednich ~snach~ było to wielkie średniowieczne miasto natomiast drugą rzeczą była twarz dziewczyny przez którą z każdym krokiem dziwne uczucie w mojej klatce piersiowej stawało się coraz to silniejsze.

Zatrzymałem się dwa metry od niej i przyjrzałem się książce którą czytała. Była ona o nauce języka używanego w świecie kardynalnym i lekko zmarszczyłem brwi widząc swoje imię jako autora ale wzruszyłem ramionami i zacząłem przyglądać się twarzy przede mną. Była ona oszałamiająco piękna, gładka śnieżno biała skóra kontrastowała z pięknymi czerwonymi ustami dając odczucie egzotycznego piękna połączonego z elegancją. Po chwili przestała czytać i spojrzała na mnie pięknymi fioletowymi oczami i lekko się uśmiechnęła a na jej policzkach pojawiły się ledwo zauważalne rumieńce. Patrząc na jej uśmiech i rumieńce uczucie w klatce piersiowej stało się jeszcze silniejsze a moje oczy nie mogły przestać się wpatrywać w jej fioletowe kule.

Wtedy usłyszałem jakiś dźwięk z prawie strony. Spojrzałem w prawo i jedyne co zobaczyłem zanim się przebudziłem to była przytulająca mnie dziewczyna o długich czarnych włosach z trzema śladami po oparzeniu pod lewym okiem i białą maską z dobrze mi znanym wzorem zawieszona po prawej stronie głowy.

„shizu?" powiedziałem otwierając oczy i siadając.

<podczas snu Mc>

(Pov 3)

Gdy największe zagrożenie w omnivers zasnęło Veldanava spojrzał na Rudre.

„Co takiego zrobiłeś że rozdrażniłeś starszego brata?" zapytał go.

Rudra przełknął ślinę i spojrzał w kierunku Luci ale ona go zignorowała.

„Cóż..., byłem arogancki, nazwałem go tchórzem i twoim podwładnym..." powiedział po chwili.

Veldanava zmarszczył brwi zdając sobie sprawę że jego starszy brat nienawidzi takich osób co spowodowało że miał dylemat w sercu. Z jednej strony chciałby aby Rudra został bohaterem ponieważ ma on najlepsze kwalifikacje natomiast z drugiej strony... . Veldanava zerknął na śpiącego Velzadarossa który lekko się uśmiechał.

„*westchnienie* czy zrobiłeś coś jeszcze co mogło go zdenerwować?" Zapytał.

„Chyba nie..." odpowiedział Rudra.

„Jest pewna rzecz..." odezwała się Luci.

Veldanava spojrzał na nią pytająco na co ona się lekko zarumieniła.

„Kiedy Rudra został wysłany przez ściany ja rozmawiałam z panem Velzadarossem i był naprawdę miły ale po chwili spojrzał w kierunku w którym poleciałeś i zaczęła się z niego wylewać bardzo przerażająca aura. Gdy zapytałam co takiego zrobił mój brat odpowiedział że Rudra stąpa po bardzo kruchym lodzie i że może się utopić jeżeli dalej tak pójdzie a potem z dziury w ścianie wyszła niebiesko włosa kobieta która ciągnęła za sobą nieprzytomnego brata." Opowiedziała Luci.

Veldanava zaczął lekko się domyślać co mogło się wydarzyć i żeby to potwierdzić spojrzał na pytająco na Rudre.

„pamiętasz co się wydarzyło zanim straciłeś przytomność?" zapytał Veldanava.

„Pamiętam że przeleciałem przez kilka ścian aż w końcu zatrzymałem się w pomieszczeniu w którym przebywała najpiękniejsza kobieta jaką widziałem" stwierdził z lekką nutką melancholii.

W tym momencie Veldanava już wiedział że jasno włosy chłopak stojący przed nim ma bardzo duże szczęście że jeszcze żyje.

„Jak mam rozumieć już się domyślasz kim on jest" powiedział Veldanava wskazując na śpiącego Velzadarossa.

„Tak mi się wydaje"

„Dobrze, a więc czy chciałbyś zostać bardzo silną istotą reprezentującą rasę ludzką potocznie nazywaną bohaterem?"

„To byłby dla mnie zaszczyt" odpowiedział Rudra lekko się kłaniając.

„ale zanim przejdziemy do szczegółów musisz sobie zdać sprawę z jednej rzeczy" obwieścił Veldi unosząc palec wskazujący żeby podkreślić wagę słów które chce wypowiedzieć.

Rudra lekko przechylił głowę i wyglądał na szczególnie skupionego.

„Mimo że mój starszy brat się zmienił i jest bardziej wyrozumiały niż kiedyś to nie jest istotą z której na twoim miejscu stawiał się po jego złej stronie." Poinformował Rudre z powagą.

Rudra przełknął ślinę i zerknął w kierunku istoty z mocą przekraczającą ludzkie pojęcie.

{Wydaje się mnie lubić więc chyba nie muszę się obawiać} pomyślała Luci lekko zadowolona.

W tym momencie Velzadaross otworzył swoje fioletowo-czerwone oczy i usiadł mrucząc coś pod nosem.

Veldanava posłał do Rudry spojrzenie które mówiło „nie spierdol tego".

(Mc Pov)

„Shizu?" mruknąłem pod nosem ignorując spojrzenia kierowane w moim kierunku.

{czym właściwie są te sny?} zastanawiałem się.

[po głębszej analizie która przeprowadziłam znalazłam że tak zwane ~sny~ mistrza są przebłyskami przyszłości spowodowane przez umiejętności wszechwiedza i Boga Czasoprzestrzeni Ozdarra]

{rozumiem, a więc to oznacza że w przyszłości zostanę przytulony przez Shizu} oświadczyłem z poważną twarzą.

[...]

„bam"

Usłyszałem w głowie dźwięk jakby ktoś właśnie walnął głową w biurko.

{wszystko dobrze Atena?} zapytałem

[tak, tylko się zastanawiałam dlaczego mistrz ma tak durze przebłyski głupoty]

{Oj to nie było miłe} odpowiedziałem lekko urażony.

[...]

Spojrzałem na Veldanave i jego gośćmi i zauważyłem że się we mnie wpatrują. Przechyliłem lekko zdezorientowany głowę i wyrzuciłem przez ramię mange leżącą mi na kolanach.

„O co chodzi?" zapytałem wstając z kanapy.

„Nic, tak tylko sobie rozmawialiśmy" odpowiedział Veldi odwracając wzrok.

„*westchnienie* znowu mnie obgadywałeś?" spytałem.

„Nieeee, no co ty ja bym tego nie zrobił"

„Hmmm, niech ci będzie" odpowiedziałem kierując się w kierunku drzwi.

„Zabieram maluchy na małą wycieczkę i nie wiem kiedy wrócimy" poinformowałem go.

„*westchnienie* starszy bracie oni nie są już dziećmi mimo że czasem się tak zachowują"

„Dla mnie zawsze będą maluchami" odpowiedziałem lekko chichocząc i wyszedłem z mojego pokoju.

Przeszedłem kawałem korytarza ale sobie o czymś przypomniałem i zawróciłem. Podszedłem do drzwi do mojego pokoju i uchyliłem je tak żeby było mnie wyraźnie widać.

„A jeszcze jedna rzecz"

Spojrzałem na Rudre i wtedy moje spojrzenie stało się bardzo zimne i wypełnione chęcią zabójstwa.

„Spróbuj tylko dotknąć Velgrynd a nic w całym omnivers nie będzie cię wstanie obronić" zagroziłem.

Spojrzałem na Luci i wróciłem do pogodnej strony mnie. Pomachałem jej i mrugnąłem wskazując wzrokiem na Veldanave. Luci lekko się zarumieniła i spojrzała w podłogę.

„Dobra ja lecę i pamiętaj Veldi wiek to tylko liczby Hahahahaha" powiedziałem i zamknąłem drzwi.

{jak ja lubię mu dokuczać} pomyślałem idąc w kierunku z którego wyczuwałem obecność mojego rodzeństwa.

Okazało się że cała trójka przebywała w tym samym pomieszczeniu które było zaprojektowane jako salon z dwoma kanapami stojącymi naprzeciwko siebie, stolikiem pomiędzy nimi i na ścianach były regały z różnego rodzaju książkami które stworzyłem.

Otworzyłem drzwi do salonu i zamiast wcześniej opisanego ładnie udekorowanego pokoju zobaczyłem zniszczone regały, wszędzie walały się książki, stolik był rozwalony na pół i jedna z kanap się paliła. A w samym centrum tego był Veldora bity przez Velgrynd natomiast Velzard stała z boku i obserwowała.

„*westchnienie* ile razy mam powtarzać żebyście przestali się znęcać nad Veldorą?" Zapytałem lekko zirytowany zakładając ręce na klatce piersiowej.

„„!?"" Cała trójka spojrzała na mnie zaskoczona moim pojawieniem się.

Spojrzałem każdemu po kolei w oczy i pstryknąłem palcami przywracając pokój do stanu przed zniszczeniem. Usadziłem całą trójkę przede mną i zacząłem im robić wykład o tym by nie robili sobie nawzajem na złość. Po ponad godzinie przestałem przed nimi chodzić i spojrzałem na ich lekko spuszczone głowy.

„A ty Veldora zacznij kontrolować swoją chęć do niszczenia rzeczy gdy ci się nudzi" skończyłem swój wywód.

„Czy wszystko jest jasne?" zapytałem.

„„tak"" mruknęli pod nosem.

„*westchnienie* a ja was chciałem zabrać na zwiedzanie multiwersum stworzonego przez Veldiego"

„„!?"" szybko podnieśli głowy żeby na mnie spojrzeć z gwiazdami w oczach.

„No ale..." odwróciłem się do nich plecami.

Cała trójka szybko się na mnie rzuciła z łzami w oczach.

„Proszę starszy bracie zabierz nas na zwiedzanie" poprosiła Velgrynd

„Będziemy grzeczni" dodała Velzard

„Tak" dodał Veldora

Spojrzałem na nich tylko po to by zobaczyć ze cała trójka robi maślane oczy.

„*westchnienie* dobrze ale jeżeli jeszcze raz zobaczę podobną sytuację co dzisiaj to wasza sytuacja nie będzie zbyt miła." Oznajmiłem.

„Hura, wycieczka!" Powiedziała podekscytowana Velgrynd.

Spojrzałem na równie podekscytowanych Veldore i Velzard i lekko się uśmiechnąłem.

„Dobra chodźcie" oznajmiłem i teleportowałem nas w niedalekiej odległości od świata kardynalnego.

Zaczęli rozglądać się z ciekawością aż ich spojrzenia spoczęły na świecie kardynalnym i w sumie im się nie dziwie ponieważ widok jest bardzo ładny.

„Hahaha" zaśmiałem się z ich reakcji.

„To dopiero początek. Jest o wiele więcej równie ładnych a czasem nawet ładniejszych rzeczy w multiwersum Veldiego" poinformowałem ich.

Spojrzeli na mnie z rozszerzonymi oczami na co wybuchłem śmiechem.

„Dobra, zacznijmy zwiedzanie" powiedziałem lekko się uśmiechając.

Zaczęliśmy powoli zwiedzać multiwersum co chwilę oddalając się od centrum i natrafiając różnego rodzaju światy. Każdy świat miał jakieś swoje dziwactwa i różnego rodzaje mocy oparte na podstawie magiculi ale największą moją uwagę przykuł świat w którym był pewien Demoniczny Król Tyranii który zabił Boga czasu.

{ciekawe...} pomyślałem lekko mrużąc oczy.

„Starszy bracie chodźmy dalej!" powiedziała do mnie Velzard.

„Już idę" odwróciłem się od tego świata z myślą że może kiedyś tu wrócę gdy będzie mi się nudziło.

Po pewnym czasie zatrzymaliśmy się przed światem który oszczędziłem podczas masakry multiwersum tego Boga w zbroi.

{jak się nazywał tamten idiota?} pomyślałem.

[nazywał się on...]

{to było pytanie retoryczne} przerwałem Atenie.

[...]

[mistrzu, w twojej obecnej lokalizacji jest bardzo mała ilość magiculi co może doprowadzić do śmierci mistrza rodzeństwa] poinformowała mnie Atena urażonym głosem.

{rozumiem, co w takim razie mogę zrobić żeby temu zaradzić?}

[mistrz może rzucić jedno z zaklęć które pozwala na dzielenie się magiculami] (A/N proszę tego nie mylić z tym co robił rimuru i jego zabieraniem magiculi Veldorze podczas nazywania!)

{okej}

Przeanalizowałem wiedzę zgromadzoną w Księdze Zaklęć i gdy znalazłem to czego szukałem szybko rzuciłem zaklęcie na trójkę mojego młodszego rodzeństwa.

{powinno być dobrze}

„Starszy bracie dlaczego z tego świata mogę wyczuć silne obecności mimo że nie ma tu prawie wcale magiculi?" Zapytała Velzard.

„W tym świecie jest inny rodzaj energii nazywany chakrą i jest ona podobna do magiculi ale jest słabsza a co do tych obecności to jest tu parę silnych osób i istot" odpowiedziałem.

„Rozumiem"

„Jakieś jeszcze pytania?" zapytałem dwie dziewczyny unoszące się przede mną.

{czekaj czegoś mi tu brakuje tylko czego?} pomyślałem próbując sobie przypomnieć.

[...]

„Gdzie jest Veldora?!"

Zacząłem się rozglądać i zobaczyłem czarnego smoka wchodzącego w atmosferę świata Naruto.

„Kiedy on się zrobił tak dobry w ukrywaniu swojej obecności?!"

„VELDORA!" krzyknąłem za nim wściekły i poleciałem za nim zostawiając Velzard i Velgrynd które wymieniły spojrzenia.

„„Veldora nie żyje"" powiedziały zgodnie.

(A/N ❗️mała ciekawostka: osobowość Velzadarossa jest oparta na mojej 😉.

Wiecie kim jest tajemnicza dziewczyna która się śni Velzadarosowi? Jeżeli wiesz to napisz w komentarzu #poddrzewem.

Mam nadzieję że rozdział się spodobał i życzę wam miłej nocy/dnia.)

Next chapter