webnovel

Lisek

(A/N witam z tej strony autor jest to 13 rozdział i mam nadzieję że się spodoba.)

(3 Pov)

Obecnie w świecie wypełnionym ninja odbywa się wydarzenie które zagraża istnieniu jednej z ukrytych wiosek w kraju ognia.

Całe niebo nad wioską było pomarańczowego koloru i można było wyczuć ogromny nacisk spowodowany czakrą wydobywający się z wielkiego dziewięcioogoniastego lisa siejącego spustoszenie w wiosce. Wielki lis miał pomarańczowe futro a jego wysokość przekraczała sto metrów (A/N dla mojej amerykańskiej części czytelników❤️.  100 metrów to 328ft) natomiast w jego oczach można było dostrzec czarny symbol z trzema tomoye na czerwony tle. W całej wiosce panowała rozpacz i śmierć. Wielu ludzi straciło swoje rodziny a na ulicach leżały ciała ludzi w różnym wieku od starców po dzieci. Oczywiście ninja mieszkający w tej wiosce próbowali pomóc każdemu komu się dało.

Wielki lis nie pokazywał żadnych oznak zatrzymania i kontynuował dzieło zniszczenia. Wszyscy ludzie widzący co się dziej byli przerażeni i myśleli że już gorzej być nie może. Dziewięcioogoniasty ryknął przeciągle i po chwili ryk przypominający szalejącą burzę mu odpowiedział. Lis spojrzał w kierunku chmur i wiele osób podążyło za jego spojrzeniem tylko po to by zobaczyć czarnego smoka lecącego z zawrotną prędkością w ich kierunku. W całej wiosce zapanowała jeszcze większa panika i rozpacz niż wcześniej. Smok będąc kilka metrów od dziewięcioogoniastego obrócił się w powietrzu i zadał potężny cios ogonem który rzucił dziewięcioogoniastego na górę z wykutymi na niej twarzami. Dziewięcioogoniasty szybko otrząsną się z ataku smoka i ruszył do kontrataku. Pomiędzy nimi wywiązała się walka która dosłownie wstrząsnęła ziemią, wszędzie latały różnego rodzaju ataki od pazurów i zamachów ogonami po błyskawice i bomby atomowe z czakry.

Dziewięcioogoniasty zamachnął się ogonami i odrzucił smoka na dość durzą odległość. Smok uderzył w ziemię tworząc dość durzy krater i po chwili się podniósł gotowy do dalszej walki.

„VELDORA!" W całym kraju ognia dało się słyszeć wściekły głos.

Wielki smok zatrząsł się i spojrzał na chłopaka wyglądającego na 18 lat o brązowych włosach który unosił się w powietrzu przed jego głową. Chłopak wydawał się być czymś zdenerwowany i zaczął coś mówić do smoka na co smok spuścił głowę.

Podczas gdy chłopak krzyczał na smoka, dziewięcioogoniasty zaczął ładować bombę zrobioną z czakry i wystrzelił ją w kierunku smoka.

Gdy atak miał już uderzyć w chłopaka i smoka wydarzyło się coś na co wszyscy rozszerzyli oczy ze zdziwienia. Chłopak nawet nie patrząc na atak dziewięcioogoniastego machnął ręką i odbił bombę lecącą w jego stronę. Smok coś powiedział do chłopaka i zrobił oczy szczeniaczka. Widząc to chłopak westchnął i spojrzał na pomarańczowego lisa. Coś powiedział do smoka na co ten się ożywił.

Chłopak poleciał w kierunku dziewięcioogoniastego przy okazji od niechcenia odbijając jego ataki. Gdy był kilka metrów od pyska lisa machnął ręką i czarno-czerwony symbol w oczach lisa zniknął. Chłopak coś powiedział do dziewięcioogoniastego podlatując bliżej i zaczął go głaskać po pysku.

Po kilku minutach wielki lis którego uważali jedynie za potwora zaczął płakać a chłopak nie przestawał go głaskać. Dziewięcioogoniasty płakał przez kilka minut a gdy przestał powiedział coś do chłopaka a ten skinął głową. Wielki lis na oczach wszystkich zaczął się kurczyć aż nie zmienił się w małego liska którego w ramionach trzymał chłopak.

Czarny smok który wcześniej się nie ruszał i jedynie obserwował rozpostarł swoje skrzydła wzbijając się w powietrze i poleciał w kierunku chmur. Chłopak pogłaskał lisa w ramionach i podążył za smokiem pozostawiając ogromne ilości osób które się zastanawiały kim on jest.

(Mc Pov)

Poleciałem za Veldorą myśląc o tym co się wydarzyło i spojrzałem na lisa w moich ramionach.

<początek retrospekcji>

Zatrzymałem się kilka metrów przed dziewięcioogoniastym lisem znanym jako Kurama i zdjąłem z niego kontrolę nałożoną za pomocą sharingana. Czarno-czerwone symbole zniknęły z jego oczu ukazując czerwone/pomarańczowe lisie oczy.

„Spokojnie nie chcę cię skrzywdzić lub wykorzystać" powiedziałem podlatując do jego pyska.

Zacząłem delikatnie głaskać jego pomarańczowe futro.

'muszę przyznać że masz bardzo miękkie i piękne futro Kurama' przekazałem mu za pomocą telepatii na co rozszerzył lekko oczy.

'kim jesteś?' zapytał

'na imię mam Velzadaross a smok z którym walczyłeś to mój młodszy brat Veldora i pochodzimy z innego świata' poinformowałem go.

'Inny świat?' Zapytał.

'Zgadza się'

'Jaki jest ten inny świat?' Spytał Kurama.

'Jest bardzo piękny, magiczny i wypełniony różnego rodzaju stworzeniami. Są piękne góry, lasy, morza i najlepsze zachody słońca jakie widziałem w całym moim długim życiu'

'...'

'Niestety ludzie też istnieją w tamtym świecie ale większość jest o wiele słabsza niż ci w tym świecie' poinformowałem go.

'Brzmi na fajny świat' powiedział Kurama z lekkim smutkiem w oczach.

{Że też to Veldora zauważył że Kurama nie lubi tego świata}

{chociaż bardziej zaskakujące jest to że poprosił mnie o zabranie Kuramy ze sobą jeżeli będzie chciał iść}

'Chcesz iść z nami do tego świata?' zapytałem cały czas go głaszcząc.

Kurama nie odpowiedział ale zaczął się lekko trząść a gdy spojrzałem mu w oczy byłem zaskoczony tym że zaczął płakać.

'Dlaczego jesteś dla mnie taki miły?' zapytał mnie.

'A dlaczego miałbym nie być?'

'...'

'To że inni uważając cię za potwora to nie znaczy że nim jesteś' stwierdziłem.

Przez następne kilka minut Kurama płakał i gdy się uspokoił spojrzał mi w oczy.

'Co będziesz miał z tego że z tobą pójdę?' zapytał podejrzliwie.

'Nic z tego nie będę miał i nie chcę mieć' odpowiedziałem wysyłając do jego umysłu moje nie wrogie intencje.

„Proszę zabierz mnie ze sobą" poprosił Kurama

„Jasne, a teraz zmniejszę cię trochę dobrze?" Powiedziałem lekko się uśmiechając.

Kurama skiną głową co uznałem za zgodę i zmniejszyłem go do małego liska. Wziąłem go w ramiona na co nie protestował.

'Już na nas pora' przekazałem Veldorze przez telepatię.

'Dobrze starszy bracie' odpowiedział i rozwinął skrzydła.

<koniec retrospekcji>

„Dziękuję" usłyszałem cichy głos w moich ramionach.

„Nie ma sprawy" odpowiedziałem uśmiechając się ciepło.

Polecieliśmy w miejsce gdzie zostawiłem Velzard i Velgrynd a gdy zobaczyły Krurame w ich oczach pojawiły się gwiazdy.

„Starszy bracie kto to jest?" Zapytała Velzard nie odrywając od liska w moich ramionach.

„Na imię ma Kurama" odpowiedziałem.

„Mogę go pogłaskać?" spytała Velgrynd z gwiazdami w oczach na co lekko się zaśmiałem.

„To nie mnie pytaj tylko Kuramy" odpowiedziałem.

Velgrynd spojrzała na Kurame z wyczekiwaniem wymalowanym na twarzy.

„Wolałbym nie" stwierdził Kurama.

Velgrynd stała się lekko przygnębiona i z smutkiem zerkała na Kurame na co lekko się uśmiechnąłem i poklepałem ją po głowie.

„Pora wracać do świata kardynalnego" powiedziałem.

„„dobrze"" odpowiedzieli razem.

Zaczęliśmy lecieć z powrotem do świata kardynalnego i po drodze objaśniałem kuramie system świata.

„to znaczy że w waszym świecie nie ma czakry?" zapytał kurama.

„istnieje ale żadna istota oprócz mnie i Veldanavy nie potrafi z niej korzystać" poinformowałem go.

„rozumiem, a kim jest Veldanava?"

„jest moim młodszym bratem i stwórcą tego multiwersum" powiedziałem lekko się uśmiechając.

„..."

„czy to nie robi z niego Boga? I powiedziałeś że jest twoim młodszym bratem prawda? W takim razie musisz być od niego starszy." Zaczął szybko mówić kurama.

„hahahaha" zaśmiałem się lekko.

„?" lekko zdezorientowany kurama przechylił głowę sprawiając że wyglądał jeszcze bardziej uroczo niż wcześniej.

„Odpowiadając na to co powiedziałeś to tak, wszystko co powiedziałeś by się zgadzało ale ta ostatnia część z wiekiem nie jest dla mnie najwygodniejszym tematem" stwierdziłem.

„dlaczego?"

„*westchnienie* ponieważ przez mówienie o tym czuję się staro" wyjaśniłem odwracając lekko wzrok.

„rozumiem"

„dobra jesteśmy już prawie na miejscu, chcesz najpierw zobaczyć świat czy miejsce w którym będziesz mieszkał?" zapytałem.

„miejsce w którym będę mieszkał?" powtórzył zdezorientowany.

„zgadza się, jako że zabrałem cię z twojego poprzedniego świata sprawia to że będę chociaż w najmniejszym stopniu troszczył o ciebie" odpowiedziałem na jego zdezorientowane spojrzenie.

Po usłyszeniu tego kurama spojrzał na mnie skonfliktowanym spojrzeniem.

„poproszę najpierw świat" powiedział po chwili.

„Już się robi"

„a co z wami maluchy?" zapytałem patrząc na Velzard, Velgrynd i Veldore.

„„NIE JESTEŚMY JUŻ MALI!!!"" krzyknęli razem.

„Hai hai" powiedziałem przewracając oczami.

„*westchnienie* mam coś w planach więc niestety nie mogę do ciebie dołączyć" powiedziała Velzard.

Spojrzałem na Velgrynd.

„idę skończyć czytać książkę którą stworzył dla mnie starszy brat"

„rozumiem"

Spojrzałem na Veldore który zaczął ziewać.

„ja idę się zdrzemnąć" oświadczył Veldora.

Skinąłem głową i zacząłem lecieć w kierunku głównego kontynentu z kuramą w rękach. Pokazałem mu wszystko co chciał zobaczyć i przy okazji odwiedziłem Beru. Jego wioska bardzo się rozrosła i populacja przekroczyła czterysta osób. Podczas gdy ja rozmawiałem z Beru kurama bawił się z dziećmi i wyglądał na naprawdę szczęśliwego.

„Nie zostało mi już dużo czasu" powiedział Beru.

Przestałem patrzeć na bawiącego się kurame i spojrzałem na niego.

„wiesz że mógłbym bardzo łatwo przedłużyć twoje życie?" zapytałem pijąc herbatę przygotowaną przez ogra o różowych włosach z nawet dobrymi krągłościami która została mi przedstawiona jako żona Beru.

„wiem ale nie chcę żeby Velzadaross-sama to robił, przeżyłem już wystarczająco dużo" oświadczył Beru.

„rozumiem" odpowiedziałem zwracając wzrok z powrotem na kurame.

„ale miałbym jedną prośbę do pana jeżeli bum mógł."

„mówiłem ci już żebyś przestał z tym panem." Spojrzałem na niego lekko rozdrażniony.

„tak jest"

„*westchnienie* co to za prośba?" zapytałem zmęczony jego zachowaniem.

„czy mógłbyś zagwarantować bezpieczeństwo mojej wiosce proszę" poprosił kłaniając mi się.

Spojrzałem na błękitne niebo i westchnąłem.

„mogę ale nie obiecuję że wszystko będzie super i kolorowo" odpowiedziałem po chwili.

„dziękuję tylko tyle mi wystarczy" stwierdził Beru wyprostowując się.

„no cóż będę już leciał, miłego Beru" powiedziałem.

„w takim razie szerokiej drogi"

Podszedłem do kuramy, podniosłem go i pożegnałem się z dziećmi. Podskoczyłem nie niszcząc po sobą ziemi i poleciałem w kierunku kontynentu gdzie po raz pierwszy pojawił się Ivaraj.

„i jak ci się na razie podoba ten świat?" zapytałem Kurame.

Przez chwilę się zastanawiał i lekko się uśmiechnął.

„jest piękny" stwierdził.

„Prawda. Na tym świecie niestety też są złe osoby które będą chciały cię jakoś wykorzystać ale nie musisz się o to martwić ponieważ zanim zdążą coś zrobić usunę ich z istnienia" Poinformowałem go.

„dlaczego?" zapytał cicho.

„co dlaczego?" spojrzałem na niego pytająco.

„dlaczego jesteś dla mnie taki miły?"

Zaśmiałem się lekko ale w moich oczach nie było widać ani trochę szczęścia tylko lekki ból.

„ponieważ przypominasz mi mnie" oświadczyłem.

Pomiędzy nami zapanowała cisza a przed nami ukazał się kontynent ale zamiast zielonych lasów i łąk pełnych różnego rodzaju istot żywych przywitały nas połacie szarej ziemi gdzieniegdzie pokrytych lodem i śniegiem. Zatrzymałem się w powietrzu i spojrzałem na dwie walczące osoby które były przyczyną zniszczenia. Jedną z osób był wysoki czerwono włosy demon natomiast drugą była srebrno włosa dziewczyna.

Zmarszczyłem lekko brwi o uwolniłem trochę mojej żądzy krwi. Guy i Velzard wyczuwając moją żądzę krwi zadrżeli i zaprzestając walki spojrzeli na mnie.

„Niedawno zdążyłem naprawić ten kontynent!" powiedziałem rozdrażniony.

Oboje nieświadomie się lekko cofnęli a kurama lekko zadrżał w moich ramionach.

„S-Starszy bracie przecież możesz go naprawić jeszcze raz prawda" stwierdziła Velzard lekko drżącym głosem.

„hahaha, o nie moja droga ani ja ani Veldanava nie naprawimy tego kontynentu, od dzisiaj ty i Guy będziecie odpowiedzialni za nie rozpadnięcie się go."

„„Ale..."" próbowali się bronić.

„co ale?!" warknąłem uwalniając większą ilość żądzy krwi.

„„N-Nic"" powiedzieli spuszczając głowy.

„tak też myślałem"

Spojrzałem na kurame z lekkim wyrzutem.

„niestety nie byłem w stanie ci pokazać tego kontynentu który osobiście uważałem za najładniejszy" stwierdziłem zerkając na Velzard i Guya.

„nic się nie stało" odpowiedział.

„no cóż pora pokazać ci nasz dom" stwierdziłem teleportując na przed pałac.

Kurama patrzył oszołomiony na pałac.

„będziesz mógł tu zostać tak długo jak będziesz chciał" poinformowałem go na co jeszcze bardziej rozszerzył oczy.

„nie wiem co powiedzieć" oświadczył kurama patrząc na mnie z gwiazdami w oczach.

Zaśmiałem się lekko widząc jego reakcję.

„przedstawię cię Veldiemu i później wybierzesz sobie pokoju"

Poleciałem w kierunku z którego wyczuwałem obecność Veldanavy a po drodze pokazywałem wszystkie pokoje Kuramie.

Veldanave wraz z Luci znaleźliśmy w ogrodzie który kiedyś stworzył. Cały ogród tętnił życiem i był wypełniony różnego rodzaju kwiatami, krzewami i drzewkami a pośrodku tego była altanka. Zobaczyłem że Veldanava i Luci rozmawiają i co jakiś czas się śmieją.

„później cię przedstawię, nie przeszkadzajmy im teraz." Powiedziałem uśmiechając się.

„zgadzam się" poparł mnie kurama.

Odwróciłem się i szybko opuściłem ogród z kuramą.

„a więc pora pokazać ci pokoje a ty sobie wybierzesz w który będziesz chciał"

„Okey"

Zacząłem mu pokazywać każdy jeden pokój aż dotarliśmy do miejsca w pałacu w którym bardzo prawie wcale się nie chodzi.

„a więc jak który ci się podoba" zapytałem skręcając za róg korytarza.

„najbardziej to bym chciał..." zaczął mówić kurama ale go nie słuchałem.

Stanąłem jak wryty patrząc na rozgrywającą się przede mną scenę. Rdudra wręczał kwiatka Velgrynd i w między czasie flirtował z nią i zaglądał w dekolt.

Zacząłem uwalniać rządzę krwi o wiele większą niż wcześniej a moje oczy zrobiły się zimne.

„CO TY SOBIE MYŚLISZ MAŁY @##$#$%$#%$##^@%%$ TY #$^%%#@##$#%@$#  #@^#%^#^#&#&@# JAK Z TOBĄ SKOŃCZĘ TO TWOJA WŁASNA MATKA CIĘ NIE ROZPOZNA!"

(A/N miłej nocy/dnia❤️)

Next chapter