„Nasza ojczyzna, Elfheim, powoli zmierza ku upadkowi. Niestety, obecny Król Elfów zamyka oczy i uszy, wciąż lekceważąc ludzi. Wieczne życie to błogosławieństwo, ale i przekleństwo. W chwili, gdy opuszczasz gardę, nawet nie zauważasz, że czas dla ciebie się zatrzymał."
„Widzę, że masz naprawdę dużo na głowie."
„Oj! Wygląda na to, że wypiłem za dużo i z ekscytacji i wygłupiłem się przed bohaterem."
„Nic się nie stało. Haha!"
Książę Elfów coraz bardziej mi się podobał.
Poziom, wygląd, umiejętności, wnikliwość, filozofia, maniery… nie było w nim ani jednej wady. Był tak szlachetny, że byłbym skłonny uwierzyć, że został opętany przez reinkarnowanego współczesnego człowieka z Ziemi.
Obecny Król Elfów był zdecydowanie ograniczony na umyśle.
Powodem, dla którego książę Nasus wywołał rebelię, była linia sukcesji — Król Elfów odsunął pierworodnego księcia, by mianować swoją najmłodszą córkę następczynią tronu.
Czy Sylvia nadawała się na królową?
Absolutnie nie.
Nie studiowała rządzenia, co jest cnotą władcy, i zawsze wychodziła z kraju, gdyż miała skłonności do szukania wrażeń. Jej poziom był gorszy od demonów średniego szczebla w czasie, gdy została mianowana dziedziczką, a jej osobowość była taka, że przypominała okrutną narcyzę, która paliła żywcem ludzi, którzy zbliżali się do niej z tekstami: „Hej piękna, zabawisz się z nami".
I spójrz, do czego to ją doprowadziło.
„Wielokrotnie mówiłem Sylvii, żeby nie lekceważyła ludzi, ale zawsze zbywała moje słowa z pogardą. Choć spodziewałem się, że taki dzień kiedyś nadejdzie, smutne jest, że to stało się rzeczywistością."
Panie Nasusie. Twój status pokazuje, że jesteś „zadowolony", więc coś tu chyba nie gra?
Obecny Król Elfów uważał swoją najmłodszą córkę Sylvię za oczko w głowie, ponieważ była podobna do niego, żywiąc niemal psychotyczną nienawiść do ludzi; do tego stopnia, że odebrał prawo do sukcesji doskonałemu pierworodnemu synowi. Król sam na siebie sprowadził kłopoty.
„Musisz być głęboko zrozpaczony."
„Obawiam się tylko, że śmierć tej biednej dziewczyny stanie się przyszłością Elfheim. Dlatego proszę Cię wielki Bohaterze o twoje wsparcie w przyszłości dla naszego królestwa. Również nie będziemy szczędzić wsparcia, aby Bohater mógł zgładzić Króla Demonów Pedonara. To mój ukochany miecz, Endymion. Jest jednym z trzech wielkich ukrytych skarbów naszego kraju, więc proszę, zwróć go nam po zdobyciu Świętego Miecza."
Nasus podał mi drogocenny miecz, który wisiał przy jego boku — ciężki bastardowy miecz, który nie pasował do wątłych ciał Elfów. Miał w sobie coś bardziej pociągającego niż Święty Miecz, który był niepotrzebnie lekki.
„… Nie zapomnę twojej szczerości."
Naprawdę nie zapomnę!
Jeden z trzech wielkich ukrytych skarbów Elfheimu, Miecz Żywiołów Endymion. Było to arcydzieło, którego nie udało mi się zdobyć, nawet po tym, jak pomogłem księżniczce Sylvii pokonać księcia Nasusa i osadzić ją na tronie w pierwszym przejściu — a jednak, teraz zdobyłem go tak łatwo!
Kaliber prawdziwego króla był rzeczywiście inny.
Ale właśnie dlatego czułem się trochę winny, bo nie miałem zamiaru zwracać Endymiona. Nie zamierzałem jednak łamać zaufania i przyjaźni między nami. Chociaż książę Nasus poprosił mnie o zwrócenie Endymiona po zdobyciu Świętego Miecza, nie zamierzałem tego robić, dopóki nie spuszczę łomotu Królowi Demonów.
Ten miecz wystarczy, aby pokroić Króla Demonów.
„To ulga, że Bohaterowi się podoba."
„Bardzo."
Świst—
Ostrożnie wyciągnąłem Miecz Żywiołów Endymion z wysokiej jakości pochwy wykonanej ze skóry Niebieskiego Smoka. Subtelna aura żywiołów otoczyła mnie niczym zapach kwiatów. Choć bardziej wolałem demoniczne miecze z ich dziką naturą, nie miałem nic przeciwko takiemu czystemu typowi; mogłem powoli formować jego charakter według własnych upodobań.
Czułem, że będziemy dobrą drużyną. Prawda?
Brzęk…
Miecz Żywiołów Endymion zadrżał, jakby się zgadzał. Jakie to urocze.
„W każdym razie, wygląda na to, że Bohater ma niesamowitą siłę. Myślałem, że będziesz miał problemy z podniesieniem Endymiona jako ktoś na poziomie 4."
„… Cóż.. Zawsze miałem trochę krzepy."
„Nie oczekiwałbym niczego mniej od Bohatera, haha!"
„Hahaha!"
W tamtym momencie zdałem sobie sprawę — książę Nasus w przybliżeniu ocenił mój poziom. Mógł nawet podejrzewać, że człowiekiem, który zabił jego młodszą siostrę, księżniczkę Sylvię, był Bohater. Czy dał mi skarb swojego kraju, aby przetestować tę spekulację? Byłby naprawdę przerażającą osobą, gdyby tak było. Ale skąd wiedział, że jestem słaby wobec pokus tego świata...?
Grupa posłów wyruszyła w drogę powrotną zaraz po zakończeniu naszej rozmowy. Chociaż niektóre strachliwe elfy wpadły w panikę na widok pięknej głowy księżniczki Elfów przeciętej na pół, odzyskanie jej szczątków odbyło się bez przeszkód pod doskonałym przywództwem księcia Nasusa.
Była to niezwykle satysfakcjonująca transakcja. Zacząłem wszystko od nowa, mając nic, a wzbogaciłem się w ciągu trzech dni:
Obfite fundusze na podróż.
Poziom 204.
Miecz Żywiołów Endymion.
I nosiciela bagażu oraz archeologa w pakiecie.
Błyskotliwy Bohater i jego trzecie koła szybko zakończyli przygotowania do podróży, wyciskając króla do suchej nitki, i wyruszyli na ekscytującą przygodę!
Do wioski, gdzie mieszkała „wielka istota".
Podróż przebiegała gładko.
Chociaż byliśmy chwilowo opóźnieni tuż przed wyruszeniem, gdy Alex sprzeciwił się naszej wyprawie, twierdząc, że to niebezpieczne, doszliśmy do porozumienia, by przełożyć ten radosny„trening" na dziesięć dni później.
Odległość do naszego celu była tak wielka, że pieszo zajęłaby rok, ale niesamowita metoda transportu zwana magicznym kręgiem transferu przestrzennego skróciła ten czas drastycznie — ten jeden rok został skrócony do jednej sekundy. Ta technologia była tak wygodna, że chciałbym wprowadzić ją na Ziemię bez względu na wszystko.
Tak jak na lotnisku są liczne terminale, tak kręgi transferu przestrzennego umieszczono w publicznych instytucjach zwanych „wieżami magów" i można było z nich korzystać za opłatą. W skrócie nazywano je Wieżami Magów.
Ale dlaczego umieszczano je w wieżach?
Mój towarzysz z pierwszego przejścia, „Mędrzec", odpowiedział na to pytanie następująco.
Bycie magiem to zawód, który wymagał ogromnych funduszy na badania oraz rzadkich materiałów, ponieważ, nieważne jakim byłeś geniuszem, istniały granice, które można było osiągnąć samą teorią. Nie można było przejść na kolejny etap, jeśli nie został on udowodniony poprzez eksperymenty.
Dlatego mag musiał pozyskiwać wielu sponsorów i nie miał innego wyboru, jak mieszkać w miejscu, które zapewniało dostęp do dużych zasobów materiałów albo być związanym z krajem, który zapewniał wysoką pensję. I tu zaczynały się problemy.
Magowie i miasta były jak woda i ogień. Oto powody:
1. Kiedy magia eksploduje, robi się niebezpiecznie.
2. Nie można się skupić, bo na zewnątrz jest za głośno.
3. Dym przemysłowy zakrywa gwiazdy.
4. Trzeba uważać na złodziei.
5. Czystość i gęstość mocy magicznej maleje.
Było więcej powodów poza tymi, ale te pięć było najważniejszych. Jednakże, ponieważ badania same w sobie były niemożliwe bez wsparcia, dawni magowie mieli twardy orzech do zgryzienia, jak żyć w miastach — a rozwiązaniem okazała się być wysoka wieża. Można powiedzieć, że miała ona zalety, podobne do budynku mieszkalnego na dużej wysokości. Wszystkie problemy zostały rozwiązane za jednym zamachem.
Nawet w dużych miastach budynki w Fantazji nie miały więcej niż trzy piętra. Jeśli zbudowano dziesięciopiętrową wieżę w środku miasta, jej szczyt stawał się prywatną przestrzenią maga, odizolowaną od świata zewnętrznego — i oto powstawał komplet zamkniętego w sobie wyrzutka.
„A ponieważ tracą szanse na spotkanie z kobietami, nieuchronnie stają się dziewiczymi Arcymagami…"
„Dziękujemy za odwiedzenie naszej Wieży Magów~"
„… Choć to najwyraźniej nie zawsze ma miejsce."
Powitała nas urocza kobieta, której czarny, szpiczasty kapelusz i krótka spódniczka przypominały mi czarownicę. Jej strój był jednak tylko elementem marketingu; pracowała jako recepcjonistka, obsługująca klientów korzystających z kręgu magicznego transferu. Mag, który miał aktywować krąg, stał z tyłu, z rękami złożonymi za plecami, patrząc na nas z zadowoleniem. Patrzył jednak nie na nas, ale na uda recepcjonistki.
Zrozumiałem właśnie, dlaczego „Mędrzec" był jedyną osobą, która osiągnęła poziom Arcymaga.
„Proszę okazać przedmiot, który potwierdzi tożsamość~"
W Fantazji potrzebne były rzeczy takie jak paszporty, ponieważ przestępcy lub szpiedzy wrogich krajów nie mogli być dopuszczeni do opuszczenia kraju.
„Proszę bardzo. Pieczęć i pozwolenie od Jego Królewskiej Mości."
Dzięki odręcznemu listowi Króla Pieroga ominęliśmy większość procedury sprawdzania. Nawet nie musieliśmy czekać na swoją kolej.
Tak właśnie działały pieniądze i wpływy.
„Magu? MAGU…!"
„… Hmm? Ahem! T-tak, dokąd mam ich wysłać?"
„Ugh! Skoncentruj się trochę, dobrze? Znowu jesteś rozkojarzony."
„Przepraszam. Byłem pochłonięty analizowaniem otchłani tajemnic, rozumiesz… To sprawy związane z magią. Ahem! Kupię ci ciasto po pracy na znak przeprosin."
„Wow! Obiecujesz?!"
„Oczywiście!"
Ten mag wydawał się podejrzany, ale nie miałem z tym problemu, dopóki prawidłowo aktywował magiczny transfer.
Mag zaczął recytować zaklęcie aktywujące.
Krąg magiczny rozbłysnął jasnym światłem i…
Błysk!
Zaoszczędziliśmy i skróciliśmy roczną podróż oraz dystans, unikając nieuniknionych kłopotliwych spotkań, które mogłyby nas spotkać podczas podróży.
To było naprawdę satysfakcjonujące.
„… Umm, Bohaterze."
„Co?"
„Nasza podróż nie przypomina podróży."
Lanuvel, stojąc obok mnie, poskarżyła się, nadąsana.
Bez wątpienia zostawiłbym tę irytującą dziewczynę, gdyby nie to, że była dobra w gotowaniu i magii użytkowej. Chociaż czułem się euforycznie, kiedy Lanuvel została wyeliminowana, zakopana żywcem w pierwszym przejściu, niewygody, które pojawiły się od następnego dnia, były trudne do zniesienia. Była wyraźna różnica między grami a rzeczywistością.
Najbardziej wyczerpującą rzeczą dla Bohatera nie były potężne demony — to były niehigieniczne toalety i owady zakłócające sen. Bez przesady, komary wyciągnęły ze mnie więcej krwi niż późnonocni asasyni wysyłani przez Króla Demonów Pedonara.
I tu właśnie Lanuvel lśniła. Jej magia użytkowa rozwiązywała wszystkie te różne niedogodności. Nie była doskonała, ale na tyle skuteczna, że współczesny człowiek mógłby to wytrzymać.
Jej umiejętności same w sobie były do zaakceptowania.
„Lanuvel. Czy jesteś niezadowolona, że dotarliśmy tutaj wygodnie za moje pieniądze? Dlaczego? Może zaczniesz też narzekać na oddychanie bo jest zbyt łatwe?"
„Aww…"
Lanuvel, która nadąsała się jak złota rybka, natychmiast zamilkła. Jednak nasz drugi towarzysz, duży nosiciel bagażu, trzymający włócznię w prawej ręce, odezwał się w jej obronie.
„Myślę, że panna Lanuvel też ma rację. Nie mamy szans na podniesienie poziomu i umiejętności, jeśli podróżujemy tak natychmiastowo."
„Nie pytałem cię. Zamilcz."
„…"
Rozejrzałem się dookoła po tym, jak uciszyłem nosiciela bagażu, który był w błędnym przekonaniu, że naprawdę stał się towarzyszem legendarnego Bohatera. Scena tutaj była podobna do tej, którą zobaczyłem, gdy pierwszy raz zostałem porwany do tego świata fantazji.
Ogromny krąg magiczny znajdował się pod naszymi stopami, a obok stali strażnicy, na wypadek niebezpieczeństwa, drzemiąc na stojąco. Oprócz tego widziałem flagi królestwa i jego arystokratycznych rodzin, co świadczyło o tym, że bezpiecznie dotarliśmy do Wieży Magów sprzymierzonego kraju.
Magia transferu przestrzennego sama w sobie była wygodna, ponieważ nie zajmowała czasu na podróż, ale nie istniała metoda bezpośredniego dotarcia do konkretnego celu — trzeba było przejść z Wieży Magów A do Wieży Magów B. Transferowano cię tylko pomiędzy wcześniej połączonymi kręgami magicznymi.
Tak jak po przylocie na lotnisko trzeba wziąć autobus lotniskowy, metro lub coś podobnego, teraz musieliśmy skorzystać z innej metody transportu.
„Lanuvel, Tragarzu. Za mną."
Szybko przeszliśmy przez odprawę celną i wyszliśmy z Wieży Magów.
Przed nami rozpościerała się ruchliwa ulica miasta, scena, którą dobrze pamiętałem.
„Bohaterze, byłam tutaj wcześniej, więc znam dobrze drogę! Agencja najemników jest tam!"
Lanuvel udawała, że zna się na rzeczy. Jako archeolog była przewodnikiem, który odwiedzał wszelkiego rodzaju miejsca. Była zaznajomiona ze wszystkimi miastami i punktami orientacyjnymi na środkowym kontynencie Fantazji.
„Po jaką cholerę mielibyśmy tam iść?" – odpowiedziałem lekceważąco na jej pytanie.
„E? Cóż, może znajdzie się karawana kupiecka zmierzająca w pobliże naszego celu. Możemy pomóc im w interesach, dostaniemy darmową podwózkę na wozach, będziemy mogli pokonać bandytów, zyskać reputację, zarobić pieniądze, poznać ludzi, podnieść poziom, czuwać razem w nocy..."
Lanuvel zaczęła wymieniać zalety bycia najemnikiem.
„Nie mamy czasu na takie bezwartościowe prace dorywcze."
„Praca dorywcza…?"
„Coś w tym stylu."
Odrzuciłem jej sugestię.
Podróżowanie z karawaną kupiecką pełną towarów tylko nas spowolni. Nie ma sensu pomagać komuś w interesach tylko po to, żeby zarobić marne grosze. Poza tym nie chciałem spędzać czasu w towarzystwie brudnych najemników.
„Dlaczego? Nigdzie się nie spieszymy."
„Tak ? A skąd wiesz, kiedy Król Demonów nas zaatakuje? Jak możesz mówić, że nam się nie spieszy?"
Nie śpieszyłem się wcale. Ten dżentelmen Król Demonów poczeka całe 10 lat na mnie, choć Lanuvel nie znała tej prawdy.
„To-t..."
„Rozumiesz? Nawet jeśli nie, zamknij się i chodź za mną."
„Aww… dobrze."
Bezpiecznie dotarliśmy na miejsce.
Po drodze, zdecydowanie nie usłyszeliśmy żadnego rozpaczliwego krzyku o pomoc z karawany kupieckiej, która popadła w niebezpieczeństwo. To była tylko moja wyobraźnia.
Wioska przed nami wyglądała dokładnie tak, jak ją zapamiętałem z pierwszego przejścia. Podróż zajęła dwa dni. I profesor Moralność, który dał mi wcześniej ostrzeżenie, również się pojawił.
▷Westchnienie: Jak Bohater może unikać przygód? Toczony kamień nie porasta mchem. Proszę, nie nadużywaj swojej zalety 500% PD Bohatera i podnoś poziom poprzez normalne przygody.
Od razu zaczął od wykładu, mówiąc mi w twarz, abym toczył się jak kamień pod butem.
▷Zdziwienie: Nie miałem na myśli, by życzyć ci coś złego! Mówią, że najcięższym ciężarem dla podróżnika jest pusta kieszeń. Skoro wyruszyłeś w podróż, czy nie powinieneś czegoś osiągnąć?
To rozsądne.
Jeśli mowa o osiągnięciach, to zaraz zacznę je zdobywać.
Po oddaniu naszych zmęczonych wierzchowców w gospodzie, udaliśmy się do domu starszego wioski, gdzie mieszkała „Wielka Istota".
Po dotarciu na miejsce, zapukałem do drzwi, wołając uprzejmie:
„Mistrzu Mollangu. Ten niegodny Bohater prosi o twoje nauki!"